Archiwum kategorii: Z perspektywy Tybetańczyków

Nakcang Nulo: W odpowiedzi

Tylko ślepi i głusi mogą nie wiedzieć, że od kilku lat w Tybecie dochodzi do pokojowych protestów w formie samospaleń. Najpierw podpalali się mnisi i mniszki, potem w ogień zaczęli iść świeccy, także bardzo młodzi, uczniowie. Było ich już dziewięćdziesięcioro siedmioro. Dlaczego? Dlaczego to się dzieje? Czemu ma służyć? Dobremu czy złemu? Przynosi pożytek czy szkodę? Powinno trwać czy natychmiast się skończyć? Te pytania musi zadać sobie każdy Tybetańczyk. O ile, oczywiście, coś czuje. Nadszedł też czas na udzielenie jasnych odpowiedzi, opartych na prawdzie i uczciwości.

Czytaj dalej

Oser: Problem z „problemem”

Nie przeczytałam jeszcze książki „Kiedy wzleci żelazny ptak: 1956–1962, tajna wojna w Tybecie” Li Jianglin, chińskiej pisarki mieszkającej w Stanach Zjednoczonych. Znam tylko dostępny w internecie wstęp autorki i kilka recenzji. Odzywam się z powodu jednego zdania ze wspomnianej przedmowy:

„Od połowy lat pięćdziesiątych do początków następnej dekady w południowych i północno-zachodnich regionach Chin toczyła się zażarta wojna na terenach zamieszkiwanych przez Tybetańczyków, czyli we współczesnym tak zwanym »Tybetańskim Regionie Autonomicznym« oraz »ziemiach tybetańskich należących do czterech sąsiednich prowincji«. Po jednej stronie walczyły wyposażone w nowoczesną broń oddziały polowe Armii Ludowo-Wyzwoleńczej oraz doskonale wyszkolona milicja ludowa, po drugiej zaś tybetańscy koczownicy, mnisi i garść oficjeli, uzbrojonych w swojskie karabiny i miecze”.

Czytaj dalej

Meru Julha Thar: Książki dla dzieci i przyszłość Tybetu

Przyszłość narodu zależy od jego dzieci.

Dzieci uznają za swój język, w którym napisane są ich książki, i to on kształtuje ich światopogląd. Tybetańskie dzieci lubią chiński i chętnie się go uczą, ponieważ mają w zasięgu ręki zatrzęsienie chińskojęzycznych książek, komiksów, kolorowanek i słuchowisk. Gdybyśmy mieli takie zabawki i publikacje w języku ojczystym, nasze dzieci z pewnością byłyby nimi zachwycone.

Czytaj dalej

Panczenlama: Wystąpienie na forum Stałego Komitetu TRA Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, Pekin, 28 marca 1987 roku

Żyjemy w kraju wielu narodów. Obok Chińczyków mamy tu pięćdziesiąt pięć mniejszości narodowych. Lewackie odchylenia, tak przed, jak i po rewolucji kulturalnej, zawsze przysparzały im wielu cierpień. Zupełnie niedawno opublikowano „Historię Pasang i jej krewnych” po to tylko, żeby ośmieszyć Tybetańczyków. W zeszłym roku przedstawiciele z Tybetu protestowali, gdy na podstawie tego tekstu pisano scenariusz. Zwróciliśmy się nawet do wiceprzewodniczącego Ngabo Ngałanga Dzigme, by przedstawił nasze obiekcje odpowiednim departamentom. Mimo to film powstał i dostał nawet nagrodę. Wyróżniono również podobne „dzieło”, zatytułowane „Współczucie bez litości”. Podobne afronty spotykały także inne mniejszości narodowe.

Czytaj dalej

Południowy Księżyc: W bólu jest też nadzieja

Pierwszych przedstawicieli innych kultur poznałam w studium policealnym dla mniejszości etnicznych. W mojej klasie było kilkanaście osób z Tybetu i ponad trzydzieści z Xinjiangu. Tybetańska współlokatorka z akademika znała świetnie mandaryński i syczuański. Rodzina przysyłała jej paczki z lokalnymi specjałami, więc często objadałyśmy się campą i suszonym mięsem albo popijałyśmy herbatę z masłem. Kiedy zimą zapominali o ogrzewaniu, Tybetanki siadały w rzędzie i przykrywały nogi długim wełnianym kocem. Wyglądało to uroczo i swojsko.

Czytaj dalej