Archiwum kategorii: Teksty

Ai Weiwei: Cenzura

W 2014 roku w ciągu miesiąca zamazano moje nazwisko na dwóch wystawach, na których pokazywałem swoje prace. W Pekinie zrobili to aparatczycy, w Szanghaju sami organizatorzy. Mogę sobie wyobrazić, że są ludzie, których by to nie obeszło, ale jako artysta widzę w tych tabliczkach miarę wypracowanej przez siebie wartości – kreskę, wskazującą poziom wody w rzece. Ktoś inny wzruszyłby ramionami, ale ja nie mogę, choć oczywiście nie łudzę się, że moja postawa wypłynie jakoś na otoczenie.

Czytaj dalej

Oser: Cmentarzysko posągów w Liuyuanie

Migmar (pseudonim), Tybetańczyk, w czasie rewolucji kulturalnej był studentem Centralnego Instytutu Mniejszości, wrócił do Lhasy jako nauczyciel w 1970 roku. Kiedy z nim rozmawiałam (8 maja 2002 roku), pracował w departamencie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA); obecnie emeryt.

 

„W czasie rewolucji kulturalnej byłem w Pekinie, studiowałem na wydziale sztuk pięknych Centralnego Instytutu Mniejszości. Nieodpowiednie pochodzenie zamknęło przede mną szeregi czerwonej gwardii. Razem z innymi klasowo niepewnymi powołaliśmy więc „gwardię czerwonej sztuki” i działaliśmy „na odcinku literatury”. Było nas bodaj trzydzieścioro, sami zaprojektowaliśmy sobie opaski.

Czytaj dalej

Dalajlama: O pokoju

Przewodniczący Mao powiedział kiedyś, że władza wyrasta z lufy karabinu. Oczywiście przemoc może dać pewne krótkotrwałe rezultaty. Ale nie zapewni osiągnięcia dalekosiężnych celów. Spójrzmy na historię – z czasem umiłowanie pokoju, sprawiedliwości i prawdy zawsze zwyciężało okrucieństwo i opresję. Dlatego też żarliwie wierzę w niestosowanie przemocy. Przemoc rodzi przemoc. I oznacza tylko jedno: cierpienie. Teoretycznie, można wyobrazić sobie sytuację, gdy jedynym sposobem na uniknięcie konfliktu na wielką skalę jest szybka interwencja zbrojna. Problem w tym, że bardzo trudno – o ile to w ogóle możliwe – przewidzieć skutki przemocy. Kiedy się do niej uciekamy, nie mamy pewności, czy jest słuszna. Można to ocenić wyłącznie z perspektywy czasu. Na pewno wiemy tylko jedno: tam, gdzie jest przemoc, jest również cierpienie.

Czytaj dalej

Robert Barnett: Sześćdziesiąt sześć lat

Minęło sześćdziesiąt sześć lat od chwili wkroczenie do Tybetu chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. I pięćdziesiąt osiem od załamania pokapitulacyjnego status quo, które zmusiło do ucieczki z kraju Dalajlamę i ponad osiemdziesiąt tysięcy Tybetańczyków. Owi uchodźcy i ich potomkowie nadal żyją za granicą, a od trzech dekad perspektywa rozwiązania problemu wydaje się, mówiąc oględnie, bardzo odległa. Dla cudzoziemców Tybet pozostaje najbardziej niedostępnym regionem Chin, jego mieszkańcy nie są w stanie uzyskać paszportów, wciąż napływają raporty o demonstracjach, aresztowaniach i samobójczych protestach.

Czytaj dalej