Oser: Nad ranem

Zawieszam flagi modlitewne dla Elliota Sperlinga.

Nie pamiętam,

kiedy opuścił ten świat.

Albo wolę nie pamiętać.

Jakby wciąż żył,

jakbyśmy ciągle mogli się spotykać

i rozmawiać.

 

To on był zawsze bardziej skory do okazywania szacunku.

Nad białą górą krąży sęp,

nie ma lepszego miejsca.

Wyjmuję trzymane na sercu

flagi modlitewne, które przywiozłam z Lhasy,

i z najwyższą czcią

zawieszam w podzięce

za naszą przyjaźń i za artykuł,

w którym pisał sześć lat temu:

„Trzeba zrobić wszystko,

aby ci, którzy zginęli,

byli pamiętani jako ludzie,

nie statystyki.

W przeciwnym razie

to masowi mordercy

kształtować będą oblicze ludzkości”.

 

Ostatni artykuł poświęcił

trzeciemu A-brtanowi,

który nosił imię

Jam-dbyangs Ye-shes Bsod-nams Mchod-grub

i został zamordowany we własnym klasztorze.

Jak poprzednie inkarnacje,

niestrudzenie propagował Dharmę

i miał wielu uczniów,

„ale wszystko skończyło się w 1958 roku.

Miał ledwie dwadzieścia cztery lata”.

Los niezliczonych Tybetańczyków.

 

Wypisuję nazwisko Elliota na jednej z flag.

Na drugiej piszę:

„Wszyscy Tybetańczycy zabici od początku lat pięćdziesiątych”.

Niech łopocą obok siebie

na splecionych sznurach.

Wiatr niesie smutne modlitwy

ku migocącemu w palącym słońcu

wierzchołkowi świętej góry Amnje Maczen.

 

 

16 sierpnia 2018, podczas pielgrzymki na Amnje Maczen

 

 

 

A-brtanowi Jam-dbyangs Ye-shes Bsod-nams Mchod-grub (akademicka transliteracja Wylie’go): Aten Dziamjang Jesze Sonam Czokdrub.