Wujkowi, którego już nie ma, ofiarowano sto jeden maślanych lampek.
Po śmierci rozproszenie może mieć opłakane skutki. Ściana światła wyznacza szlak w powietrzu.
Wujkowi, którego już nie ma, ofiarowano sto jeden maślanych lampek.
Po śmierci rozproszenie może mieć opłakane skutki. Ściana światła wyznacza szlak w powietrzu.
Wciąż napływają doniesienia o samospaleniach Tybetańczyków – jedno po drugim, w sumie już dwadzieścia sześć! Napawają straszliwym smutkiem.
Otwórzcie pierwszą lepszą chińską publikację naukową albo partyjny dokument poświęcony Wyżynie Tybetańskiej, a zaraz znajdziecie któreś z tych określeń (jeśli nie ich komplet): „trudne warunki”, „surowy klimat”, „siarczysty mróz”, „sucha ziemia”, „nieużytki”, „delikatny ekosystem”. Skąd biorą się te apokaliptyczne frazy? A przede wszystkim, czy mają pojęciowe odpowiedniki w językach rdzennych mieszkańców – tybetańskich pasterzy i rolników?
Pokłon Lamie!
Choroba jest wyobrażeniem, pojęciem.
Jeśli masz chorować, rób to w bezmiarze dharmaty.
Naturze wszechrzeczy nic nie dolega.
Od 2009 roku w proteście przeciwko chińskim rządom dokonało samospaleń dwadzieścioro siedmioro Tybetańczyków. Tylko od stycznia uczyniło to czternaście osób. W ciągu ostatniego roku zginęło w ten sposób dwudziestu ludzi. Nie wiemy, ilu torturowano i uwięziono od chwili wybuchu protestów w 2008 roku. Jak zareagowali na tę katastrofę Chińczycy? Głównie milczeniem.
Kiedy umarł ojciec, mama
poprosiła zduszonym głosem,
żebym nie wymawiała jego imienia,
bo to mogłoby odebrać mu spokój.
Ósmego stycznia z Gologu w Amdo gruchnęło, że samospalenia dokonał Rinpocze. Zaraz okazało się, że był to czterdziestodwuletni Lama Sopa, który cieszył się wśród swoich ziomków wielką popularnością i posłuchem. To było straszne! Wedle naszej tradycji i obyczaju Rinpocze znaczy wiele więcej niż mnich – a teraz jeden z nich, powszechnie szanowany duchowny, oddał życie w płomieniach. Ludzie byli w głębokim szoku.
Kilka dni temu kolega podesłał mi artykuł o „Stracie, żalu i akceptacji”, którego podtytuł informował o „odnalezieniu spokoju w starożytnej tybetańskiej kąpieli w dźwięku”. Przy okazji zażartował, że teraz my powinniśmy napisać o swojej „stracie i żalu”, gdyż rodzice odmówili nam takich „kąpieli”.
Wątpię w zmianę – a jeszcze bardziej w to, że jej dożyję. Może pesymiści po prostu tak mają.