Zgodnie z zarządzeniem dzielnicowego biura ds. religii chińskie świątynie w dzielnicy Weibin – o ile nie uzyskały wcześniej formalnej zgody władz szczebla prowincji, regionu autonomicznego i miasta – mają zakaz zapraszania duchownych buddyzmu tybetańskiego w celu prowadzenia działalności religijnej oraz wystawiania na widok publiczny następujących atrybutów buddyzmu tybetańskiego:
Nielegalne nauczanie przez tybetańskich mnichów buddyjskich stało się w ostatnich latach bardzo poważnym problemem w Chinach właściwych. Odbija się to negatywnie na nauczaniu szkoły nitartha buddyzmu mahajany oraz buddyzmu zen, interesach wiernych, prawie własności, bezpieczeństwie rodziny oraz harmonii społecznej. Część wyrzutków udaje Żywych Buddów, udziela przekazów, naucza Dharmy, ratuje zwierzęta, przyjmuje uczniów, wyłudza pieniądze, nakłania do współżycia, na różne sposoby narusza prawo i przepisy, a nawet wspiera działalność separatystyczną, co stanowi wielkie ukryte zagrożenie dla równowagi i stabilności społecznej. Zgodnie z polityką religijną państwa, ustawami i rozporządzeniami tybetańscy mnisi buddyjscy nie mają prawa opuszczać regionów tybetańskich w celu nauczania bądź przyjmowania uczniów i datków bez zezwolenia. W oparciu o przepisy państwa i prowincji oraz stosowne wytyczne polityki religijnej, chcąc strzec interesów wiernych oraz czystości dziedzictwa nauk Buddy i buddyzmu zen, zobowiązujemy wszystkie stowarzyszenia religijne, klasztory oraz inne miejsca kultu w naszym mieście do dawania stanowczego odporu tybetańskim mnichom buddyjskim, którzy nielegalnie nauczają tu Dharmy.
Święto Środka Jesieni spędziłem w wiosce Xisuo. Chyba nigdy nie widziałem tak jasnego nieba nocą.
W gościnnym pokoju domu zbudowanego w tybetańskim stylu ryczał telewizor. „Nawet gdy jesteśmy daleko od siebie, świeci nam ten sam księżyc”. Przeszedłem do kuchni, żeby porozmawiać z gospodarzem, sześćdziesięcioośmioletnim emerytowanym sekretarzem miejskiego komitetu partii. Jego przodkowie odrabiali pańszczyznę w majątku lokalnego watażki Zhuokeji, syn był zastępcą dyrektora w tamtejszym urzędzie, a wnuk służył w drogówce i kilka godzin wcześniej jechał za nami radiowozem.
Po czterech dniach igrzysk chińskie media uznają rywalizację medalową za rozstrzygniętą, jednak w kraju praktycznie pozbawionym publicznych basenów zwycięstwa w skokach do wody nie budzą wielkich emocji. Jak uczy Xu Guoqi, chiński historyk ze Stanów Zjednoczonych, złoto złotu nierówne: „Miernikiem pozycji Chin w świecie nie są wyniki w rzucie dyskiem czy dziesięcioboju, ani nawet oszałamiający rozwój gospodarczy tudzież postmodernistyczne drapacze chmur – tylko piłka nożna. A tu jesteśmy już nie chorym człowiekiem Azji, lecz całej planety”.
Powiedz, roczku, mamy powody do dumy? Nasz PKB wskoczył na drugie miejsce na świecie, są szanse, że chińska gospodarka będzie równie skuteczna w dostarczaniu gotówki. Żadne pociągi nie jeżdżą tak dużo i szybko. Wystawa światowa w Szanghaju okazała się oszałamiającym sukcesem. „Rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze wyobrażenia”, oświadczył dyrektor. „Igrzyska azjatyckie w Guangzhou były najwspanialszą imprezą sportową, jaką widziałem – to też boss. – Macie tu olimpijski potencjał”. Zachodni eksperci do znudzenia powtarzają, że Chiny i „nowa Azja” zajmą swoje odwieczne pierwsze miejsce, utracone na moment w XIX wieku.
Pod przypominającym gęste chwasty optymizmem superszybkiego rozwoju gospodarczego skrywa się trzydzieści lat wątpliwości i dylematów społecznych. Tymczasem ja zdążam w dokładnie przeciwnym kierunku. Zamierzam poskrobać pod wspaniałościami dzisiejszych sukcesów w poszukiwaniu rzeczy, które mogą komuś zepsuć humor.
W maju branżowy periodyk poświęcony naukom społecznym poinformował, że w 2009 roku Chiny wydały na „stabilizację” (czyli bezpieczeństwo publiczne, bezpieczeństwo państwa itd.) 514 miliardów yuanów [ponad 251 miliardów PLN]. W ten sposób nakłady rządu centralnego na ten szczytny cel wzrosły o 47 procent.