Gdyby czas był rzeką
Ja stałbym na drugim brzegu
Gjalo Thondup – starszy brat Jego Świątobliwości Dalajlamy i jeden z najbardziej wpływowych liderów tybetańskiej diaspory – zmarł 8 lutego w swoim domu, w Kalimpongu.
Dziewięciu specjalnych sprawozdawców i grup roboczych ONZ upubliczniło list do rządu ChRL w sprawie „mechanizmów represji, obejmujących przetrzymywanie w izolacji i wymuszone zaginięcia, których celem jest ograniczenie swobody artystycznych, kulturowych i religijnych wypowiedzi oraz uciszenie obrońców praw człowieka i krytyki władz”.
W historii Tybetu mamy zatrzęsienie rekordów świata.
Tybetańczycy (jeszcze jako społeczeństwo pierwotne) jako pierwsi udomowili i hodowali konie, wynaleźli grę w piłkę (polo, w VI wieku), modeli (w 779 roku, kiedy to budując klasztor Samje, wybrano reprezentatywne kobiety i mężczyzn z różnych regionów, żeby pozowali do posągów) i fast foody (campa).
W przeddzień tragedii w Dingri emerytowany aparatczyk publicznie oskarżył administrację okręgu Juszu (chiń. Yushu) w prowincji Qinghai o marnotrawstwo i sprzeniewierzenie środków dla ofiar trzęsienia ziemi z kwietnia 2010 roku.
Wprowadzenie
Rokrocznie dwa, trzy tysiące Tybetańczyków uciekają ze swojej ojczyzny. Z reguły wędrują przez Nepal do Indii, choć niektórzy trafiają później do innych państw. Są wśród nich dzieci, które chcą się uczyć, i pielgrzymi, pragnący zobaczyć Dalajlamę i wrócić potem do Tybetu. Wielu wracać jednak nie zamierza – w tym byli więźniowie polityczni: mnisi, mniszki i świeccy, dla których życie za murami więzienia okazało się tak trudne, iż musieli, najczęściej niechętnie, zdecydować się na ucieczkę za granicę.