Według niezależnych źródeł władze chińskie „odbierają ziemię Tybetańczykom” w Rebgongu (chiń. Tongren), w prefekturze Malho (chiń. Huangnan) prowincji Qinghai.
Miesięczne archiwum: wrzesień 2017
Oser: Cmentarzysko posągów w Liuyuanie
Migmar (pseudonim), Tybetańczyk, w czasie rewolucji kulturalnej był studentem Centralnego Instytutu Mniejszości, wrócił do Lhasy jako nauczyciel w 1970 roku. Kiedy z nim rozmawiałam (8 maja 2002 roku), pracował w departamencie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA); obecnie emeryt.
„W czasie rewolucji kulturalnej byłem w Pekinie, studiowałem na wydziale sztuk pięknych Centralnego Instytutu Mniejszości. Nieodpowiednie pochodzenie zamknęło przede mną szeregi czerwonej gwardii. Razem z innymi klasowo niepewnymi powołaliśmy więc „gwardię czerwonej sztuki” i działaliśmy „na odcinku literatury”. Było nas bodaj trzydzieścioro, sami zaprojektowaliśmy sobie opaski.
Nadzwyczajne środki kontroli w Qinghai przed zjazdem w Pekinie
Władze prefektury Colho (chiń. Hainan) w prowincji Qinghai przestrzegają buddyjskich duchownych przed „rozpowszechnieniem nielegalnych treści” w związku z październikowym zjazdem Komunistycznej Partii Chin w Pekinie.
Przedzjazdowa segregacja
Władze mnożą restrykcje przed październikowym zjazdem Komunistycznej Partii Chin w Pekinie.
Riczang Rolcog: Wczoraj i dziś
Tybetańczycy wciąż bez paszportów
Władze chińskie nadal przetrzymują paszporty, które pod koniec zeszłego roku bezprawnie odebrały Tybetańczykom, żeby uniemożliwić im udział w ceremonii, odprawianej w Indiach przez Dalajlamę.
Kasang: Zaraz odpadnie mi język
Pekin zacieśnia kontrolę nad religią
Rada Państwa ChRL 7 września znowelizowała przepisy dotyczące religii, zobowiązując wiernych do praktykowania „podstawowych wartości socjalistycznych”. W tym samym czasie w Pekinie zorganizowano konferencję międzywyznaniową, podczas której, jak podają rządowe media „pięć głównych religii – buddyzm, taoizm, islam, katolicyzm i chrześcijaństwo – ślubowało sinizować się, aby zintegrować swoje doktryny z kulturą chińską”.
Dalajlama: O pokoju
Przewodniczący Mao powiedział kiedyś, że władza wyrasta z lufy karabinu. Oczywiście przemoc może dać pewne krótkotrwałe rezultaty. Ale nie zapewni osiągnięcia dalekosiężnych celów. Spójrzmy na historię – z czasem umiłowanie pokoju, sprawiedliwości i prawdy zawsze zwyciężało okrucieństwo i opresję. Dlatego też żarliwie wierzę w niestosowanie przemocy. Przemoc rodzi przemoc. I oznacza tylko jedno: cierpienie. Teoretycznie, można wyobrazić sobie sytuację, gdy jedynym sposobem na uniknięcie konfliktu na wielką skalę jest szybka interwencja zbrojna. Problem w tym, że bardzo trudno – o ile to w ogóle możliwe – przewidzieć skutki przemocy. Kiedy się do niej uciekamy, nie mamy pewności, czy jest słuszna. Można to ocenić wyłącznie z perspektywy czasu. Na pewno wiemy tylko jedno: tam, gdzie jest przemoc, jest również cierpienie.
Samobójstwo tybetańskiego azylanta w Szwajcarii
Trzydziestokilkuletni mężczyzna odebrał sobie życie, rzucając się 7 września pod pociąg w Lucernie. Na podstawie znalezionych w kieszeni listów policja uznała go za Tybetańczyka, który kilka dni później został zidentyfikowany jako Taszi Namgjal.