Dziamjang Kji: Jak uciekinierka z więzienia

Przedwczoraj zadzwonił menadżer i powiedział, że w lhaskiej księgarni ktoś zamówił po sto egzemplarzy książki mojej i męża. Natychmiast je dostarczyliśmy, ale że nie mieliśmy kontaktu z kupcem, poprosiliśmy, żeby mu powiedzieli, że przyjmujemy też przelewy internetowe. Do transakcji jednak nie doszło, za to znów zadzwonił agent z informacją, że następnego dnia w sklepie pojawiło się sześciu czy siedmiu panów z różnych urzędów i skonfiskowało dwieście sztuk „Podziału władzy i ochrony praw” oraz „Praw i pomyślności”. Przy okazji zabrali jeszcze wszystkie egzemplarze mojej „Siły serca”. Od razu pomyślałam, że ukartowali to z niedoszłym „nabywcą”, ale pewności mieć nie mogę.

Czytaj dalej

Owcze bobki: Szacunek

starych melodii nie gra się na instrumentach z muzeum
kiedy umrę, zbawi mnie wiara
nie mogę tego oglądać
dawno już tym rzygam
patrzcie, jak nas namalował
po pierwsze, nie masz dla nas szacunku
nie obchodzą mnie twoje powody
nie chcę zrozumieć
i nie zamierzam cię znosić
niech mi tylko ktoś da pałę na tego bandziora
na razie mogę walczyć jedynie słowami
więc masz ode mnie dwa: durniu przeklęty
nie obchodzą mnie twoje produkcje
liczyć powinna się tylko prawda
jak prawda o tobie jest w moich słowach
popraw się i zwróć mi pustą kartkę, ćwoku
sięgnę po jedyne co mam, własne sumienie
żeby zbudzić serce duszy ziomków
żadnego przesłania, tylko diss
i jeszcze na koniec keep on peace

 

Czytaj dalej

Oser: Spowite szkarłatem sioła i klasztory Czamdo

Grupy robocze rozlokowano we wszystkich tysiącu siedmiuset klasztorach Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA). Mówiono mi, że początkowo Pekin chciał zainwestować w to trzy tysiące aparatczyków, ale skończyło się na siedmiu tysiącach. Grupy robocze stoją także w każdej z pięciu tysięcy czterystu tamtejszych osad. W rządowych mediach piszą, że zatrudnili w nich „dwadzieścia tysięcy kadr”; nie mam pojęcia, czy ta liczba obejmuje tamtych ze świątyń.

Czytaj dalej