każdą z trzydziestu liter alfabetu
nawlekacie paciorek naszyjnika historii
Skosztowałam marynowane mięso, które przywiózł
opatulone w plastikowe torby i gazety. Matka
zdejmowała je warstwa po warstwie,
odlepiając słowa ze szkła niczym opatrunek
Asang – zatrzymany w Ngabie (chiń. Aba) w prowincji Sichuan za „śpiewanie o Jego Świątobliwości” – po dwóch miesiącach został „warunkowo zwolniony z więzienia”.
słońce jest czarne, niebo zielone
biały kruk tańczy na różowej gałęzi
lis wymachuje skrzydłami w chmurach
Za dnia może wiać
bezbarwny, nieuchwytny wiatr,
wciskający się w między twoje kamienie,
Złota jesień jest porą żniw i wdzięczności,
A święto jej środka czasem księżycowego blasku i spotkań.
Przed kilkoma dniami jeden z norweskich periodyków zapytał, czy napiszę artykuł o Liu Xiaobo. Jak wszyscy wiedzą, 10 grudnia, w dniu praw człowieka, ten niezależny uczony otrzyma Pokojową Nagrodę Nobla. Media nie mają wątpliwości: tegoroczne wyróżnienie ma być hołdem i wsparciem dla wszystkich, którzy od lat walczą w Chinach o wolność, demokrację, prawa człowieka oraz uniwersalne wartości. Natychmiast stają mi przed oczami Tybetańczycy, którym przyszło zapłacić za to ogromną cenę. Napiszę więc o nich, bo choć zupełnie nieznani, zasługują na taką samą uwagę i szacunek świata.
Wszyscy jesteśmy Tybetańczykami
Wszyscy jesteśmy dziećmi Tybetu
Niczego sobie nie zazdrośćmy
Jesteśmy krwią z krwi i kością z kości