Tybetańczycy skarżą się, że coraz trudniej znaleźć jarca gumbu (dosłownie: „latem trawa, zimą robak”), czyli maczużniki albo „grzyby gąsienicowe”, którym medycyna chińska przypisuje cudowne właściwości lecznicze.
Sezon na zbieranie jarcy (chiń. chong cao, łac. Cordyceps sinensis) zaczyna się w maju. Dziesięć lat temu ceny grzybów zaczęły spadać (także za sprawą polityki władz), ale w czasie pandemii „znów wystrzeliły”. Za funt trzeba zapłacić od 37 do 74 tysiący PLN, choć pojawiały się doniesienia o kwotach niemal trzykrotnie wyższych.
„Produkcja systematycznie spada – powiedział Radiu Wolna Azja (RFA) Tybetańczyk z Kardze (chiń. Ganzi) w Sichuanie. – Dawniej zbierało się codziennie sto sztuk, dziś najlepsi znajdują góra czterdzieści, a wielu mniej niż dziesięć”. Wszyscy, w tym także uczeni, winią za to zmiany klimatyczne i nadmierną eksploatację.
Zbieracze dostają od 30 do 60 yuanów (17–35 PLN) za sztukę i coraz częściej starają się dostarczać towar bezpośrednio do chińskich metropolii.
Podobnie wygląda sytuacja w Malho (chiń. Huangnan), w Qinghai. Władze prowincji szacują roczne zbiory maczużników na 100 ton i „próbują zakazywać zbierania, żeby chronić środowisko”.
Za zbieranie jarcy „zabrali się już Mongołowie i Chińczycy. Na rynku jest też pełno chińskich podróbek”.