Poświęciłem ponad dwadzieścia lat propagowaniu tybetańskiej literatury i sztuki. Z sukcesami. Jestem przekonany, że internet jest najważniejszym medium naszej sprawy. Moja witryna stała się domem dla wielu tybetańskich intelektualistów, przestrzenią, w której można było prezentować swoją twórczość. Kiedy jednak zaczęło się zamykanie, ludzie szybko stracili do tego serce.
Z pierwszym blogiem ruszyłem w 2009 roku. Bardzo pilnowałem, żeby nie pojawiło się na nim nic krytycznego wobec chińskich władz, ale cztery lata później zamknięto mi stronę. Często zastanawiałem się, czy poszło o Szokdzianga i Theranga, choć tak czy siak, wystrzegałem się polityki.
Nie chciałem się poddawać i po dwóch latach lawirowania, uzyskawszy wszystkie niezbędne zezwolenia, otworzyłem witrynę o tej samej nazwie. Zamknęli ją po roku zmagania się z permanentnym brakiem środków.
W 2018 roku, z pomocą Gjala z Rebgongu, bodaj najlepszego tybetańskiego speca od tworzenia stron internetowych, otworzyłem portal jeszcze raz. Dzięki kontaktom z pisarzami błyskawicznie zdobyliśmy popularność, ale dwa lata później znów było po wszystkim. Aresztowanie kolegów skutecznie wybiło mi z głowy zajmowanie się literaturą.