Według lokalnych źródeł władze w Markhamie (chiń. Mangkang), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym uzależniają przyznawanie świadczeń od „postawy” petentów.
Tybetańczycy, którzy ubiegają się o dotacje i zapomogi, „muszą ślubować posłuszeństwo Komunistycznej Partii Chin oraz znać nazwiska najważniejszych chińskich przywódców i hymn państwowy”.
Kampanię rozpoczęto w sąsiednim okręgu Pasze (chiń. Basu). Inspiracją miał być przewodniczący lokalnego zrzeszenia, który słynął z recytowania nazwisk chińskich dygnitarzy oraz propagandowych opisów polityki partii w regionach wiejskich. „Zaczęto stawiać go innym za wzór – mówi informator Radia Wolna Azja (RFA) – i w mgnieniu oka zrobiono z tych występów formalny wymóg” otrzymania zapomogi.
Wielu chłopów „nie zna chińskiego i nie jest w stanie zdać politycznego testu, przez co zostają bez pomocy”, za którą formalnie „trzeba odpłacić miłością do partii i jej przywódców”.