W Barkhamie (chiń. Maerkang), w prefekturze Ngaba (chiń. Aba) prowincji Sichuan 11 listopada zawalił się most na autostradzie G317, łączącej wschodni Tybet z Chinami.
Do wypadku doszło trzy dni po uroczystym otwarciu pobliskiej ponadtrzystumetrowej zapory wodnej, która zdaniem ekspertów mogła być przyczyną „katastrofy budowlanej”.
Nie ma doniesień o ofiarach w ludziach. Według lokalnych źródeł most, na którym dzień wcześniej pojawiły się pęknięcia, został zawczasu zamknięty przez policję. Zaraz po napełnieniu zbiornika retencyjnego, na okolicznych górach zauważono osuwiska.
Most Hongqi (758 metrów długości), element „nowego jedwabnego szlaku”, oddano do użytku – z wielką pompą – na początku roku. Miał być „motorem rozwoju regionu” i „wytrzymać trzęsienie ziemi o magnitudzie 8”.
Tybet jest jednym z najbardziej aktywnych sejsmicznie regionów Ziemi. Uczeni od lat przestrzegają przed stawianiem tu gigantycznych tam, które należą do ulubionych inwestycji infrastrukturalnych władz chińskich. Zawalenie mostu w Barkhamie potęguje obawy przed skutkami budowy „największej na świecie zapory wodnej” na Jarlung Cangpo (Brahmaputra) w Njingtri (chiń. Lingzhi). Na chińskie portale wróciła też dyskusja o – niespełniających norm bezpieczeństwa, wznoszonych przez nieuczciwych deweloperów i dopuszczanych przez skorumpowanych urzędników – „konstrukcjach z tofu”.
