1. Poeci: są nimi nasi uczeni, a co się z nich wylewa, wyznacza nurt myśli intelektualnych elit, którym śni się po nocach gie, dawno zapomniane w Chinach czy na Zachodzie (typu: poezja trzeciej generacji itp.). Uwłaczają progresywnej kulturze i bezwiednie depczą wielkość poezji tworzonej kiedyś przez ich własnych rodaków. Piszą wiersze zbudowane z garści przypadkowych rzeczowników podlanych sosem abstrakcyjnego bełkotu, którego sami nie rozumieją.
2. Profesorowie: z reguły to roboty, umiejące stawić się na czas do kasy i wygłosić, ale czy jarzą cokolwiek poza tym? Wyłożyliby coś poza znaną na pamięć piosenką? W życiu – są pasem transmisyjnym ciasnych idei i wierzeń. Nauczają tybetańskiego, ale własne dzieci ślą do szkół, w których wykłada się w innym narzeczu.
3. Licencjaci: absolwenci ze świstkiem, ale bez wykształcenia, dyplomowani ze złodziejstwa lub plagiatu. Do magisterium wloką się po trupach znajomych, a tak zwane studia mają na nazwisko „brak kulturowych treści”.
4. Redaktorzy: dzieli się ich na dwa. Jedni robią w wydawnictwach państwowych, drudzy w prywatnych. Trzymając się kolejności: pierwsi są bezmyślni i sprzedajni, następni – teoretycznie trzymają narodowy fason, ale w praniu się prują, zagrażając regionalnej stabilizacji i etnicznej jedności.
5. Mnisi: teoretycznie „bezdomni”, ale traktujący klasztory jak hotele – i zło konieczne, gdy nie mają gdzie iść. W pakiecie dostają bezwarunkowe rozgrzeszenie: nie dość, że raz na zawsze mają z głowy harowanie na rodzinę, zawsze coś skapnie im z tacy.
6. Historycy: przeczytałem gdzieś, że historia jest dziwką rządu, i trudno się z tym nie zgodzić. Dzisiejsi historycy żyją z kalkowania i myślą tylko o występach w telewizji. Chcecie prawdy? – czytajcie annały różnych wierzeń. Bon i buddyzm zaczynają jak raz kolejną wojenkę. Wątpi ktoś, że historycy kręcą?
7. Wróżbici: szkoda słów.
8. Myśliciele: kręci to u nas wielu, więc intelektualistą mieni się każdy piśmienny. Starczy zapuścić włosy i iść w tango. Gdyby wziąć takiego pod lupę, po sekundzie okazałoby się, że nie wie nic o Tybecie ani postępowej zachodniej kulturze. Głupek zwodzący masy.
9. Tybetolodzy: mamy ich zatrzęsienie, ale czym się zajmują? Nie znają nawet naszego narzecza, jak więc mieliby badać tybetańską kulturę? Wybrałem się wczoraj do księgarni, żeby przejrzeć ich dzieła – tom w tom po chińsku. To musi cementować akademicką ufność innych mniejszości. Garstka rodzimych geniuszy robiących w wała Hanów.
10. Przewodnik: czy ściślej judasz rodzimej kultury, dla którego bardziej liczy się gotówka. Ale poza zdolnością mówienia winien wykazywać się znajomością historii i obyczaju.
A to tylko początek.
kwiecień 2011
Bardzo kontrowersyjny post – napisany po chińsku i natychmiast przełożony na tybetański – budzący gorące dyskusje na wielu portalach.