Tenzin Priyadarshi: Duchowy przyjaciel

Sanskryckie określenie nauczyciela, kaljanamitra, oznacza „pięknego, błogosławionego, prawego przyjaciela”. Takiego, który sprawia, że stajemy się lepszymi ludźmi, i pomaga tworzyć warunki do rozwoju duchowego. Bywa to bardzo bezpośrednie: nauczyciel ucieleśnia przymioty, które chcemy posiadać, i objaśnia Dharmę, umożliwiając jej zrozumienie i wprowadzenie w życie. Ale może też działać bardziej subtelnie – widząc w was potencjał, jakiego sami nie dostrzegacie, wskazując dojrzewające do zmiany okoliczności, poruszając struny, o których istnieniu nie macie pojęcia.

To nie jest relacja na wyłączność. Jego Świątobliwość Dalajlama mówi, że miał w tym życiu co najmniej szesnastu nauczycieli, i sam pełni tę rolę dla tysięcy uczniów. Motorem tej szczególnej przyjaźni nie są potrzeby emocjonalne, co czyni ją – jak się to tradycyjnie określa – „czystą”. Towarzystwo, bezpieczeństwo wynikające ze związku i przynależenia, dowartościowanie przez bycie widzianym i słyszanym – wszystkie te normalne oczekiwania są tu bez znaczenia i z reguły nie zostają zaspokojone, gdyż maskują po prostu przywiązanie i lgnięcie. Fizyczna bliskość może stanowić część tej relacji, ale nie jest konieczna. Nie osłabiają jej czas i dystans, nie zagrażają rafy, o które rozbijają się zwykłe znajomości. Kaljanamitra nie wyciąga do was ręki, gdy jesteście w dołku; nie musi być obecny, bo do podniesienia na duchu wystarcza myśl o nim.

Szacunek, jakim go darzycie, nie słabnie bez względu na okoliczności. Nauczyciel może się z wami bawić i żartować, lecz nie znaczy to, że jesteście kumplami. Bywa, że powierzacie mu największe tajemnice, ale bycie terapeutą nie należy do zakresu jego obowiązków. Z czasem – na co jest wiele przykładów – taki związek może osiągnąć postać zlania umysłów, co sprawia, że uczeń potrafi dokończyć każde zdanie nauczyciela, niemniej nawet wtedy obaj znają swoje miejsce.

Szacunek nie oznacza braku uczuć. Kaljanamitra wzbudza miłość, wdzięczność i oddanie, ale nie jest na ich celowniku. Emocje nie są osobiste. Ich przedmiotem może wydawać się człowiek, lecz w istocie jesteście oddani prawdzie oraz przepełnieni miłością do wspólnego celu – osiągnięciu Przebudzenia, aby najlepiej służyć innym. Czujecie wdzięczność za przewodnictwo, inspirację i zachętę, za udostępnienie prawdziwego skarbu, przekazywanej przez tysiąc lat z pokolenia na pokolenie bezcennej możliwości uczenia się i rozwijania. Oraz miłość niesplamioną przywiązaniem i lgnięciem – „pustą”, jak powiedziałby Nagardżuna, mierzoną postępami na ścieżce.

Termin „kaljanamitra” może też odnosić się do relacji równej. Taki „prawy przyjaciel” jest towarzyszem na ścieżce i motywuje do duchowego rozwoju. Łączy was wspólnota sacangu: poszukiwania prawdy. Z ważnym zastrzeżeniem – w podstawowej etyce buddyjskiej wystrzeganie się „złej mowy” obejmuje nie tylko kłamanie z egoistycznych pobudek, ale także jałowe gadulstwo i pochlebstwa, które często cechują faksymile przyjaźni. Musimy nauczyć się być z innymi bez podsycania szkodliwej kakofonii.

Bywa, że prawdę, która najlepiej służy naszemu rozwojowi, trudno przełknąć. W epoce mediów społecznościowych, nowych przestrzeni związków emocjonalnych, baniek wspólnych zainteresowań i plemiennych instynktów na sterydach słuchanie rzeczy niewygodnych nie jest w modzie. Każdy, kto nie zgadza się z tym, czym akurat definiujemy swój wizerunek, prędzej czy później zostaje uznany na głosiciela fake newsów i usunięty z listy znajomych. Nie dostrzeżemy własnych wad, póki zaufany przyjaciel nie postawi nam przed nosem lustra i nie pokaże martwego pola. Ręka, którą wyciągamy do osoby robiącej sobie krzywdę, musi być jednak zręczna, delikatna, wolna od protekcjonalizmu i poczucia wyższości. Jeśli wymierza palące razy, wywołuje opór i nakręca spiralę nieszczęść. Mówienie prawdy to ulica dwukierunkowa, gotowość do krytykowania i bycia krytykowanym. Przyjaźń, która pomaga rosnąć, jest utkana z troski i cierpliwości, gdyż rozwój zwykle wymaga czasu.

Buddyjska relacja nauczyciela z uczniem nie jest wyjątkowa (choć zrozumienie pustości przenosi rozróżnienie między czyniącym a czynem na zupełnie inny poziom). Oddanie stanowi element wielu tradycyjnych kultur, a także dyscyplin takich jak muzyka czy sztuka, których opanowanie wymaga czasu i praktyki, czyniąc z mistrza wzór do naśladowania.

Gesty i zwyczaje, które służą wyrażaniu szacunku w różnych tradycjach, kształtowały się przez setki lat. Przenoszone na Zachód, często tracą złożoność i głębię. Małpowanie ich bez autentycznego zrozumienia przypomina noszenie niedopasowanych ubrań. Uwiera, drażni i świerzbi. Dyscyplina staje się kaftanem bezpieczeństwa i wywołuje bunt, a potem rozbrat, co wyrządziło już ogromne szkody „zachodniemu buddyzmowi”. Remedium wydaje się druga skrajność, czyli porzucenie wszelkiego protokołu, tyle że z kąpielą wylewa się wtedy szacunek i cześć, które odróżniają duchową przyjaźń od emocjonalnych potrzeb. Ta asymetria (irytująca zachodnie umysły skojarzeniami z patriarchatem) przypomina, że nie idzie w tym o osobę, a o rolę pełnioną przez nauczyciela.

Najważniejszym elementem, który ginie w przekładzie, jest pierwotne doświadczenie estetyki czci. Jeśli ideał kaljanamitry ma przetrwać we współczesnym świecie, nie stanie się to za sprawą deptania i deprecjonowania oryginału. Będziemy musieli znaleźć nowe formy wyrażania oddania, miłości i wdzięczności, zgodne z naszą kulturą. Dokładnie badać i rozumieć głębię struktur duchowej przyjaźni zamiast zapożyczać tytuły i frazy, które brzmią fałszywie w naszych uszach. Oduczyć się binarnego myślenia, przyjmującego, że nieautorytarny nauczyciel musi być kumplem. Przyjaźń, która nosi miano pięknej, błogosławionej i prawej, musi być o wiele ciekawsza od dwóch skrajnych uproszczeń.

Próbując to wyrazić, Ananda, kuzyn i podręczny Buddy, rzekł raz: „Panie, ta dobra przyjaźń, dobre koleżeństwo i dobre towarzystwo to połowa świętego życia”. „Nie, Anando – poprawił go Budda. – Nie mów tak. Ta dobra przyjaźń, dobre koleżeństwo i dobre towarzystwo są zaiste pełnią świętego życia”. Jedyną rzeczą, której nauczyciel chce od tej przyjaźni, jest rozwój i wyzwolenie ucznia przez praktykę. Nie ma innej motywacji.

 

 

 

Tenzin Priyadarshi – Hindus ze słynnego bramińskiego rodu i (ku rozpaczy najbliższych) mnich buddyjski – jest dyrektorem Centrum Etyki i Przeobrażających Wartości imienia Dalajlamy w Massachusetts Institute of Technology.