Kłaniam się do lotosowych stóp Tenpy Nimy, nieodłącznego od Pana Dharmy Longczenpy i widzącego naturalny stan pustości nieprzebranego oceanu wszechrzeczy.
Mam dla Ciebie radę, szlachetna Matko. Słuchaj, proszę, uważnie.
Wygodnie mi tu, niczym się nie martwię, umysł przepełnia radość. A jak czujesz się Ty, droga Matko?
W tym kraju na Zachodzie mieszka wielu ludzi o białej i czerwonej skórze. Wyczarowali mnóstwo dziwów, latają po niebie i pływają po oceanach. Panując nad czterema elementami, prześcigają się w mnożeniu feerii kolorowych cudów.
Nie ma końca temu spektaklowi, niemniej wszystko to przypomina tęczę, sen, i poddane analizie okazuje się tylko bałamutną percepcją umysłu.
Wszystkie aktywnością są niczym zabawa dzieci – rozpoczęte, nie mają końca. Można tylko dać im spokój, jak budowaniu zamków z piasku.
Nie na tym koniec. Choć wydają się wieczne, wszystkie zjawiska samsary i nirwany są nietrwałe. Zbadane, okazują się puste – widzialne, lecz nierealne jak zjawy.
Przyjrzyj się im uważnie, a – niczym miraż – okażą się bardziej złudne od złudy. Nierzeczywiste jak sen i iluzja, przypominają tęczę i odbicie księżyca w wodzie.
Spójrz we własny umysł! Wydaje się ekscytujący, póki go nie zbadasz i nic z niego nie zostanie. Przejawia się, ale – zupełnie pusty – nie jest bytem. Nieuchwytny niczym mgła, nie daje się przyszpilić ani wskazać.
Obserwuj wszystko, co pojawia się wokół ciebie. Bez względu na to, jak wygląda, każda z tych rzeczy sama w sobie ma naturę przestworu umysłu – poza myślami i pojęciami oraz ich brakiem.
Wszystko jest z natury puste. Kiedy puste patrzy na puste, kto to robi? Jaki pożytek z rozmaitych klasyfikacji „pustego” i „niepustego”, gdy iluzja ogląda iluzję, ułuda ułudę?
„Podobna niebu, niepowstrzymana natura umysłu, bezmiar wglądu, sanowi pierwotny stan wszechrzeczy. Każda działanie jest w nim dobre, każdy sytuacja jest spokojem”. Wiemy to od samego Padmasambhawy i wielkiego jogina Sarahy.
Porzuć wszystkie wyobrażenia, takie jak „dwa” i „nie dwa”. Niech uwolnią się same niczym fale rzeki.
Wielki demon nieświadomych i polemicznych myśli wciąga nas w odmęty oceanu samsary, lecz uwolniwszy się od niego, odnajdujemy nieopisany stan poza pojęciowymi wyobrażeniami.
Poza polemicznymi myślami nie ma nawet słów „samsara” i „nirwana”. Ich całkowite wyciszenie jest takością Dharmadhatu.
Sugata uczy, że niekomplikowane skomplikowanymi sądami, to nietknięte bindu jest pustością, naturalnym stanem umysłu.
Pozostawiona sobie esencja wszystkiego, co się pojawia, jest niewydumanym i niewypaczonym poglądem, Dharmakają, matką pustością.
Wszystkie polemiczne myśli są pustością, polemiczną myślą jest też to, co pustość widzi. Pustość nie niszczy myśli, a myśli nie wadzą pustości.
Czworaka pustość umysłu to stan ostateczny wszystkiego. Głęboka i spokojna, wolna od skomplikowania, niezłożona świetlista jasność poza sferą pojęć i wyobrażeń – oto bezmiar umysłu Zwycięzców.
W nieskalanym z natury przeglądającym się w sobie nie ma nic do ujęcia ani nic do dodania.
Krótko mówiąc, w umyśle uwolnionym od kajdan jakiegokolwiek lgnięcia zawiera się wszystko. To tradycja niezrównanego Tilopy i wielkiego pandity Naropy.
Głęboki pierwotny stan obejmuje wszystkie rodzaje szczęśliwości i mądrość wielkiej szczęśliwości. Jest królem błogości pośród błogości. To najwyższa czwarta abhiszeka wszystkich tantr tajemnej mantry. Sedno esencji ukazujących pouczeń.
Poglądy nierozdzielności samsary i nirwany, mahamudry, dzogcienu, drogi środka i tak dalej noszą różne nazwy, lecz mają jedno znaczenie. To nauka Lamy Miphama.
Król poglądów wymaga zaczynania od bodhicitty i kończenia dedykacją.
Królem wszystkich metod odcinania lgnięcia do wyobrażenia własnego ja, korzenia samsary, jest niedościgła bodhicitta.
Królem doskonałych dedykacji jest pomnażanie źródeł prawości. To wyjątkowa nauka Siakjamuniego, próżno szukać jej gdzie indziej.
Do osiągnięcia pełnego Przebudzenia trzeba dokładnie tyle: ni mniej, ni więcej. Szybka ścieżka trzech doskonałości, nazywanych sercem, oczami i siłą życiową, pochodzi z wizji Longczenpy.
Pustość, klejnot spełniający życzenia, jest bezinteresowną szczodrością. I niezłomną dyscypliną. I niewzruszoną cierpliwością. I niezawodnym wysiłkiem. I nierozproszoną medytacją. I esencją pradżni. Jest treścią trzech jan.
Pustość jest naturalnym stanem umysłu. Pustość jest Schronieniem poza pojęciami. Pustość jest absolutną bodhicittą. Pustość jest Wadżrasattwą oczyszczenia splamień. Pustość jest mandalą doskonałości nagromadzeń. Pustość jest guru jogą Dharmakaji.
Trwanie w naturalnym stanie pustości jest „wyciszeniem” siamathy, a wyraźne tego postrzeganie „jasnym widzeniem” wipasiany.
Pogląd doskonałego procesu stwarzania, mądrość szczęśliwości i pustki procesu spełniania, niedualna wielka doskonałość oraz bindu Dharmakaji – wszystkie zawierają się w pustości.
Pustość oczyszcza karmę. Pustość chroni przed przeciwnościami. Pustość poskramia demony. Pustość sprowadza bóstwa.
Głębia pustości osusza ocean pożądania. Ściera w proch górę złości. Rozświetla mrok niewiedzy. Ucisza burzę zawiści. Leczy chorobę splamień. Jest przyjacielem w smutku. Uwalnia radość od próżności. Wygrywa bitwę z samsarą. Rozbija czterech marów. Sprowadza osiem światowych dharm do jednego smaku. Ujarzmia demona lgnięcia do ja. Robi z przeszkód bodźce. Zmienia złe znaki w dobre wróżby. Pozwala ukazać się pełni Przebudzenia. Wydaje na świat Buddów trzech czasów. Jest matką Dharmakają.
Nie ma nauki wyższej od pustości. Nie ma nauki szybszej od pustości. Nie ma nauki wspanialszej od pustości. Nie ma nauki głębszej od pustości.
Pustość jest „znajomością jednego, które wyzwala wszystkie”. Pustość jest najwyższym królem wszystkich lekarstw. Pustość jest eliksirem nieśmiertelności. Pustość jest spontanicznym spełnieniem bez wysiłku. Pustość jest Przebudzeniem bez trudu.
Pustość samorzutnie ukazuje wszystkie przymioty ścieżek i bhumi oraz darzy niewzruszoną wiarą w nieuchronność prawa przyczyny i skutku.
Jedna chwila przekonania o pustości zrywa kajdany lgnięcia do wyobrażenia ja. To słowa Arjadewy.
Medytowanie nad pustością przynosi więcej niż ofiarowanie Sugatom i ich dzieciom wszystkich czystych krain wypełnionych skarbami bogów i ludzi.
Gdyby zasługa z jednej chwili trwania w naturalnym stanie miała postać, nie pomieściłaby jej przestrzeń.
Dla tej pustości Siakjamuni, niedościgły król mędrców, rzucił się w ogień, oddał członki i głowę – nie raz, po stokroć.
Głębokich nauk o pustości – mówi Sutra doskonałości mądrości w stu tysiącach wersów – nie da się kupić nawet za góry klejnotów i złota.
Zetknięcie z tymi drogocennymi naukami jest owocem zasługi z niepoliczalnych żywotów.
Dzięki pustości zostaje się wyzwolonym w przestwór niezrodzonej Dharmakaji, ukazując pełnię Przebudzenia czterech Kaji i pięciu Mądrości. Niepowstrzymany spektakl Rupakaji bezustannie naucza wszystkich, którzy tego potrzebują, przeszywając odmęty samsary bezlikiem dobroczynnych, spontanicznych aktywności. To ostateczny owoc wedle sutr i tantr.
Jak ktoś mojego formatu miałby ubrać w słowa wszystkie błogosławieństwa i pożytki, skoro wadżra język Zwycięzcy nie wyliczyłby ich przez cały eon?
Cudowny mistrz, niedościgły nauczyciel, który wykłada pustość, nosi ciało człowieka, ale jego umysł jest Buddą.
Módl się do niego żarliwie i szczerze, a całkowicie wystarczy to do osiągnięcia Przebudzenia w tym życiu. Tak właśnie działa niezrównany Klejnot, o którym mówią tantry wielkiej doskonałości. Kiedy trzyma się w dłoni taki skarb, nie wolno go zmarnować.
Książkowa wiedza, jak rozgwieżdżone niebo, nie ma końca. Czemu służy proszenie o najróżniejsze nauki? Co miałoby wyniknąć z praktyki większej od pustości?
Nie przebieraj się w kostiumy ascezy, nosząc kostury, warkocze i zwierzęce skóry. Nie szukaj śladów w górach, zostawiwszy słonia na własnym podwórku.
Mamo, za przedmiot medytacji weź własny umysł, jak Cię uczył Lama, Wadżradhara, a będziesz dysponować sednem esencji osiemdziesięciu czterech tysięcy nauk. To nektar serca bezliku Mędrców i Przebudzonych. To praktyka ostateczna.
Ta rada upadłego mnicha Dziamjanga Dordże jest najczystszą esencją bindu krwi mojego serca. Proszę, dobrze ją zapamiętaj.
Skreśliłem tych kilka słów w pięknej okolicy pod błękitnym niebem, dorównującym urodą krainom bogów. Ofiarowuję je mojej drogiej, kochającej matce, Ciekji Nodzom, i oddanym uczniom.
Ułożone przez tak zwanego khenpo, Dziamjanga Dordże z Tybetu, w ukwieconej dolinie, w Dordogne, we Francji, za oceanem na zachodzie.
Oby było z tego dobro i cnota!
Njoszul Khen Rinpocze (1932–1999) był jednym z najbardziej szanowanych nauczycieli i mistrzów dzogcienu na wychodźstwie; uczniowie widzieli w nim „Longczenpę we własnej osobie”.