Według tybetańskich źródeł 11 marca odebrał sobie życie Taszi Dejang, przetrzymywany w areszcie Cangszul, w Markhamie (chiń. Mangkang), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
Trzydziestoletni mężczyzna został zatrzymany kilka dni wcześniej. „Zabił się, bo nie mógł znieść bicia i tortur”.
Po jego śmierci przed komisariatem protestowała grupka Tybetańczyków. Zajście sfilmowano, a wszyscy uczestnicy zostali potem zatrzymani.
Według źródła Radia Wolna Azja (RFA) w związku z niepokojami „władze dały wszystkim kupcom z Markhamu piętnaście dni na powrót do domu”. Wprowadzono nadzwyczajne środki bezpieczeństwa i odcięto dostęp do internetu.
Wciąż nie wiadomo, dlaczego Taszi trafił do aresztu i co dzieje się z innymi zatrzymanymi.