Według tybetańskich źródeł 13 czerwca ponad 100 kobiet przeszło w marszu protestacyjnym przeciwko „nieadekwatnym odszkodowaniom” za konfiskowane ziemie w stołecznym Lhundrubie (chiń. Lingzhi), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym.
Kobiety „niosły portrety pięciu kolejnych przewodniczących Komunistycznej Partii Chin i czerwoną flagę”. W proteście nie brali udziału mężczyźni, „żeby nie dać policji pretekstu do użycia siły”.
Władze – systematycznie „urbanizujące” okolice Lhasy – obiecały chłopom po 200 tysięcy yuanów (prawie 120 tys. PLN) za mu (piętnasta część hektara, niespełna 667 metrów kwadratowych) ziemi, a wypłaciły dziesięć razy mniej. Tybetańczycy domagają się całej kwoty.
W grudniu zeszłego roku władze nakazały wyburzenie w Lhundrubie i dwóch sąsiednich okręgach wszystkich tradycyjnych zabudowań i zastąpienie ich budynkami „w stylu chińskim”. Niemożność uzyskania odszkodowań potęguje rozgoryczenie mieszkańców.