Przedstawiciele „trzynastu społeczności Dajulu” w rejonie Datarma okręgu Kardze (chiń. Ganzi), w prowincji Sichuan apelują „za pośrednictwem świata” do „przewodniczącego Xi Jinpinga i najwyższych przywódców” Chin o przeprowadzenie dochodzenia i ukaranie winnych „tragedii” zamordowanej kobiety oraz siedmiuset mieszkańców tego regionu, spowodowanej korupcją, nadużywaniem władzy i bezkarnością lokalnych funkcjonariuszy.
Miejscowy lama, „znany z rozwiązłości i żerujący na ślepej wierze wiernych”, 4 października zeszłego roku ściągnął do siebie dwudziestosiedmioletnią Cering Como. W mieszkaniu byli jeszcze dwaj policjanci z pobliskiego komisariatu, z którymi „często się bawił”.
Następnego ranka znaleziono zwłoki dziewczyny. Stwierdzono, że ma skręcony kark i że ktoś próbował upozorować samobójstwo, wieszając ją na moście. Lama „zniknął”, a indagowani policjanci twierdzili, że o niczym nie wiedzą. Wzburzeni ludzie obrzucili kamieniami policyjny samochód, ale – jak podkreślają autorzy apelu – „nawet nie tknęli samych funkcjonariuszy ani nie podpalili komisariatu”.
Policjanci natychmiast poinformowali zwierzchników o „ataku”, nadając sprawie charakter polityczny. Do stłumienia „separatystycznej ruchawki” władze okręgu i prefektury skierowały 10 października „tysiąc żołnierzy”, którzy „katowali stalowymi prętami każdego, kto się im nawinął”, zwłaszcza krewnych zmarłej z osady Ragja. „Krwi było tyle, że nie zdołały jej zlizać bezpańskie psy”. Zatrzymano czterdzieści osób, które „wrzucono na samochody jak trupy” i przewieziono do okręgowego aresztu śledczego, gdzie bito je dalej podczas przesłuchań. Zwolnieni – „ponieważ nie mieli się do czego przyznać” – byli w takim stanie, że nie mogli opuścić budynku o własnych siłach. Wszyscy wymagali pomocy medycznej.
Policja odcięła rejon od świata. Bito każdego, kto próbował robić zdjęcia, i konfiskowano telefony. Na cztery miesiące odcięto lokalne linie telefoniczne i dostęp do internetu.
W areszcie zatrzymano „pięciu niewinnych pasterzy”, którzy nie chcieli podpisać oświadczenia, że dwaj policjanci nie mają nic wspólnego ze śmiercią Cering Como. Sąsiedzi zebrali – „sugerowane” – 350 tysięcy yuanów na łapówki za zwolnienie zatrzymanych i wręczyli pieniądze innemu lamie, który miał być pośrednikiem i „wziął je z ochotą, ale niczego nie załatwił”.
Pema Deczen, tybetański sekretarz miasteczka, któremu administracyjnie podlega Ragja, tłumaczył, że mieszkańcy nie zrobili nic złego, i monitował władze wyższego szczebla o przeprowadzenie rzetelnego śledztwa w sprawie rzekomego samobójstwa, za co został błyskawicznie „odsunięty”.
Sąd ludowy okręgu Kardze 20 maja 2016 roku skazał pięciu osadzonych – Łanggona, Paldena Rigzina, Rabtena, Dakcanga i Kunsanga – na kary dwóch i pół roku pozbawienia wolności. Wyrok zapadł na podstawie podsuniętego przez policję „oświadczenia”, pod którym kilka miesięcy wcześniej złożyło odciski palców pięciu niepiśmiennych pasterzy, którym wmówiono, że potwierdzają w ten sposób tożsamość swoich ziomków. Ludzie ci – podobnie jak okoliczne społeczności i klasztory – nie tylko nie obwiniali o nic skazanych, ale wystosowali w ich obronie petycje, całkowicie ignorowane przez władze lokalne.
Autorzy apelu wyrażają nadzieję, że zostaną „wsparci przez Xi Jinpinga oraz najwyższych przywódców i że świat zrozumie ich ból”. Wierzą, że prawo będzie prawem, doprowadzając do „ukarania winnych i naprawienia krzywd”.