Rozmrażanie wiecznej zmarzliny „dla chińskich osadników” w Nagczu

Chińskie media informują o „wykorzystywaniu paneli solarnych do rozmrażania wiecznej zmarzliny” w prefekturze Nagczu (chiń. Naqu; 4500 m n.p.m.) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.

Położone na wysokości 4500 m n.p.m. Nagczu – dawną stolicę przedbuddyjskiego królestwa Szangszung – okrzyknięto „jedynym miastem bez drzew” w Chińskiej Republice Ludowej. Według Dziennika Armii Ludowo-Wyzwoleńczej „brak drzew i tlenu oraz zimno i izolacja” są głównym powodem „załamań nerwowych” chińskich żołnierzy, którzy „z płaczem tulą się do pni” na przepustce w Lhasie.

Władze – rutynowo zaprzeczające chińskiemu osadnictwu w Tybecie – zamierzają „wyhodować las, który uczyni ten krajobraz znośniejszym dla osadników i żołnierzy, przeżywających emocjonalne katusze na bezdrzewnym pustkowiu”. W tym celu rozmrażają glebę przy pomocy paneli słonecznych i wkopanej w ziemię instalacji „o powierzchni ponad trzydziestu stadionów”. Sadzonek, rozmieszczonych przy pomocy specjalnych maszyn, „pilnuje pionierski system komputerowy, ostrzegający przed rozmaitymi zagrożeniami”. Przedsięwzięciem ma interesować się sam przewodniczący Xi Jinping, który pod koniec lat dziewięćdziesiątych odwiedził Nagczu jako wicesekretarz partii z Fujianie.

Projekt jest niezwykle kosztowny i zdaniem ekspertów groźny dla kruchego środowiska, zamieszkiwanego przez lisy, wilki, niedźwiedzie, dzikie kozy i osły, które „przystosowywały się do życia w tych warunkach przez miliony lat”. Sztuczny, „najdroższy na świecie las ogołoci te tereny z wody, niszcząc ekosystem”.

Według oficjalnych statystyk w 2010 roku Tybetańczycy stanowili 96 procent populacji Nagczu. Cytowany przez hongkoński dziennik restaurator twierdzi, że dziś co drugi mieszkaniec regionu jest „osadnikiem z Chin właściwych”.