Dziamjang Kji: Jak uciekinierka z więzienia

Przedwczoraj zadzwonił menadżer i powiedział, że w lhaskiej księgarni ktoś zamówił po sto egzemplarzy książki mojej i męża. Natychmiast je dostarczyliśmy, ale że nie mieliśmy kontaktu z kupcem, poprosiliśmy, żeby mu powiedzieli, że przyjmujemy też przelewy internetowe. Do transakcji jednak nie doszło, za to znów zadzwonił agent z informacją, że następnego dnia w sklepie pojawiło się sześciu czy siedmiu panów z różnych urzędów i skonfiskowało dwieście sztuk „Podziału władzy i ochrony praw” oraz „Praw i pomyślności”. Przy okazji zabrali jeszcze wszystkie egzemplarze mojej „Siły serca”. Od razu pomyślałam, że ukartowali to z niedoszłym „nabywcą”, ale pewności mieć nie mogę.

Dziś dowiaduję się, że w innej księgarni w Lhasie szukali moich wcześniejszych książek: „Śnieg i deszcz, radości i smutki kobiet” oraz „Analiza sytuacji kobiet”. W połączeniu z wczorajszym trudno oprzeć się wrażeniu, że nie chodzi im o konkretne publikacje ani ich treść, tylko o autorów.

Książka męża to przekład z chińskiego, więc sprawa wydaje się zupełnie oczywista.

Jeśli nie zwrócą nam książek, stracimy 6300 yuanów [około 3500 PLN]. Bardziej niż o pieniądze martwię się jednak o przyszłość tych wydawnictw. A najbardziej boję się, że odbiorą nam ten skrawek wolności i możność pisania o sytuacji, w której się znajdujemy.

 

30 września 2017

 

***

 

Przyszedł listopad – a z nim kolejna konfiskata „Podziału władzy” i „Praw”. Tym razem 1040 egzemplarzy w Silingu. Minęło prawie dziesięć lat, a tej udręce nie ma końca. Odbierają mi spokój i środki do życia, nękają rodzinę, dzieci. Czemu ma to służyć? Po co to robią? Po co? Ta ziemia jest moją ojczyzną, a czuję tu jak uciekinierka z więzienia.

 

17 listopada 2017

 

 

 

Dziamjang Kji jest popularną piosenkarką, pisarką, dziennikarką i działaczką społeczną; w 2008 roku aresztowano ją za przekazanie informacji o masakrze demonstrantów w Ngabie (chiń. Aba). Pochodzi z Colho (chiń. Hainan) w prowincji Qinghai.