Kiedy pada w Dharamsali,
deszcz nakłada bokserskie rękawice
i tłucze tysiącami kropel w mój dach.
Pod blaszaną pokrywką
pokój płacze od środka,
mocząc mi papiery i łóżko.
Czasem podstępny deszcz
atakuje od tyłu,
a zdradzieckie ściany
podnoszą pięty,
wpuszczając do środka strumyki wody.
Siedzę na wyspie łóżka
i patrzę, jak zalewa mój kraj,
a wiersze o wolności,
zapiski z więzienia,
listy szkolnych kolegów,
okruchy chleba
i wężyki makaronu
wypływają na powierzchnię
niczym odzyskane nagle wspomnienia.
Po trzech miesiącach monsunowych tortur
sosnowe igły i szczyty Himalajów
błyszczą w wieczornym słońcu.
Do ostatka pocieszam blaszany dach,
który pamięta jeszcze Brytyjczyków
i służył niezliczonym bezdomnym.
Teraz władają nim mangusty,
myszy, jaszczurki i pająki.
Dom w postaci wynajętego pokoju
stanowi lekcję pokory.
Mojej gospodyni z Kaszmiru
stuknęła osiemdziesiątka,
a też nie może wrócić do siebie.
Czasem licytuję się z nią
na piękno mojego Tybetu.
Co wieczór wracam
do wynajętego pokoju,
ale tak nie umrę.
Musi być jakieś wyjście.
Nie mogę płakać jak ten pokój,
wylałem wystarczająco dużo łez
w więzieniach
i chwilach rozpaczy.
Musi być jakieś wyjście.
Nie mogę płakać,
w moim pokoju
jest aż za mokro.
2002
Tenzin Cunde jest działaczem niepodległościowym, pisarzem i jednym z najbardziej rozpoznawanych Tybetańczyków na wychodźstwie.