Według niezależnych źródeł 5 września nepalska policja wydała Chinom sześciu uciekinierów, którym udało się przekroczyć granicę w okręgu Purang (chiń. Pulan), w prefekturze Ngari (chiń. Ali) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
Tybetańczycy zostali zatrzymani w miejscowości Lagme, zakuci w kajdanki i zamknięci na komisariacie w Simikocie. Wieczorem przekazano ich Chińczykom, „choć błagali, żeby pozwolono im zostać”.
Radio Wolna Azja (RFA) informuje, że nepalscy policjanci nie pozwolili nikomu zbliżyć się do zatrzymanych i straszyli gapiów „konsekwencjami” za ewentualne nagłośnienie incydentu. Według świadków Tybetańczycy wyraźnie prosili o udzielenie im azylu.
Po upadku antychińskiego powstania w 1959 roku i masowym eksodusie Tybetańczyków Nepal udzielił schronienia tysiącom uciekinierów. Potem – na podstawie „dżentelmeńskiej umowy” z biurem Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (UNHCR) – umożliwiał im bezpieczny tranzyt do Indii. W 2003 roku nepalski rząd zmienił politykę i mimo protestów społeczności międzynarodowej wydał Chinom grupę uchodźców (których natychmiast osadzono w więzieniu w Szigace). Dwa lata później kazano zamknąć przedstawicielstwo Dalajlamy i tybetańskie Biuro opieki nad uchodźcami w Katmandu. Po brutalnej pacyfikacji protestów w 2008 roku i wprowadzeniu nowych metod kontroli w całym Tybecie liczba uciekinierów, która wcześniej sięgała czterech tysięcy rocznie, zaczęła gwałtownie spadać. W 2018 w Dharamsali zarejestrowano ledwie 80 nowo przybyłych.
Raport RFA został zakwestionowany przez nepalską organizację praw człowieka, która wytyka nieścisłości i kwestionuje osąd cytowanych świadków – ale jak podkreśla, nie jest też w stanie wykluczyć deportacji.