Pytacie, co Chińczycy myślą o Ujgurach? Moim zdaniem bez żadnych zastrzeżeń łykają propagandowe podanie o „groźnych terrorystach”. Tego rządu bronią urodzeni w Chinach ludzie, których znam z konserwatywnego kościoła protestanckiego. Karmiono ich propagandą od pierwszego dnia życia i w przypadku większości zakończyło się to pełnym sukcesem. (Choć są wyjątki, którym kłaniam się w pas.)
Chyba wszyscy pragną mieć poczucie, że kształtowała ich prawda. Chińczycy nie chcą więc przyjąć do wiadomości, że zawsze wtłaczano w nich toksyczne śmieci, bo to, jak najwyraźniej sądzą, stawiałoby pod znakiem zapytania całą ich tożsamość.
Pytani o Ujgurów, odpowiadają więc „nic nie rozumiecie, mieliśmy tam wielki problem z terroryzmem, który musieliśmy rozwiązać” albo „w Xinjiangu było wiele problemów, z którymi należało coś zrobić”. Albo uciekają w klasykę: „Nie jest tak źle, jak mówią”.
Trudno w to uwierzyć, ale kobieta, z którą chodzę do kościoła, powiada, że nie da się szanować Chińczyków, nie szanując ich rządu. Z pełnym przekonaniem powtarza przerażające frazesy o mądrości Wschodu, dla którego naród i władza są jednym: kolektywem.
Osoby, które mają się za myślące niezależnie, niepodatne na pranie mózgu, uważają, że „prawda leży pośrodku”. I nawet ci, co krytykują politykę władz, czują osobliwą niechęć do zagłębiania się w kwestię prześladowania Ujgurów.
Guli Hodzia jest ujgurską dziennikarką Radia Wolna Azja (RFA).