Według organizacji Human Rights Watch (HRW) władze chińskie skazały na kary do 20 lat więzienia czterech tybetańskich mnichów, którzy nie popełnili żadnego przestępstwa.
Katalizatorem tragedii był zgubiony w Lhasie telefon komórkowy, w którym w sierpniu 2019 roku policja znalazła korespondencję z duchownymi z Nepalu oraz potwierdzenie przekazania datku dla ofiar trzęsienia ziemi, które w 2015 roku spustoszyło Katmandu. Choć pomoc humanitarna i utrzymywanie kontaktów z cudzoziemcami są w Chinach najzupełniej legalne, właściciel telefonu – Czogjal Łangpo, przełożony klasztoru Tengdro w miejscowości Szekar, w okręgu Dingri prefektury Szigace (chiń. Xigaze, Rigaze), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym – został aresztowany i brutalnie pobity.
Lhaska policja „rozszerzyła dochodzenie” i nocą 4 września najechała Dranak, rodzinną wioskę czterdziestoośmioletniego opata, oraz klasztor Tengdro, zatrzymując i katując co najmniej 20 osób. Wydaje się, że ich także podejrzewano o utrzymywanie kontaktów z krewnymi albo duchownymi w „siostrzanym” klasztorze, w Nepalu, przekazywanie datków dla ofiar trzęsienia ziemi albo posiadanie zdjęć Dalajlamy.
Po rozpoczęciu przesłuchań do wioski i klasztoru skierowano „grupę roboczą”, która zaczęła reedukować chłopów i duchownych. Trzy dni później „na znak protestu” odebrał sobie życie mnich Lobsang Sopa, a władze zablokowały w Dranaku dostęp do internetu.
Większość zatrzymanych spędziła kilka lub kilkanaście miesięcy w więzieniu, w Dingri. Zostali zwolnieni po podpisaniu „lojalek”, ale nie pozwolono im na powrót do klasztoru.
Trzech duchownych – czterdziestotrzyletniego Lobsanga Dzinpę (zastępcę opata), trzydziestosześcioletniego Ngałanga Jesze oraz zatrzymanego miesiąc później (trzeciego w klasztornej hierarchii) sześćdziesięciosześcioletniego Norbu Dhondupa – osadzono w więzieniu Njari pod Szigace.
We wrześniu 2020 roku odbyła się niejawna rozprawa w tamtejszym pośrednim sądzie ludowym, który uznał duchownych „winnymi” i wymierzył im drakońskie kary, skazując Czogjala Łangpo na 20 lat, Lobsanga Dzinpę na 19, Norbu Dhondupa na 17 i Ngałanga Jesze na pięć lat pozbawienia wolności. Żaden ze skazanych nie miał wcześniej kłopotów z policją. Choć normalnie władze publicznie piętnują „zbrodnie” skazanych, do tej pory nie wiadomo, jakie zarzuty postawiono czterem mnichom.
Wkrótce po pacyfikacji Tengdro władze lokalne w innych regionach zaczęły organizować wiece, zabraniając Tybetańczykom kontaktowania się z krewnymi za granicą i strasząc surowymi karami za „zagrażanie bezpieczeństwu państwa”.