Karma Phuncog: Zróbmy coś dobrego ze złego

Medialny jazgot wokół czułości, z jaką Jego Świątobliwość odniósł się do indyjskiego chłopca, poruszył ludzi po obu stronach barykady. Mówię o dwóch stronach, gdyż wielu buddystów nie posiada się z oburzenia, że gest, który przynależy do ich tradycyjnej kultury, jest na całym świecie piętnowany jako „molestowanie” seksualne.

Zgodnie z tym, co wykłada Jego Świątobliwość, powinniśmy wykorzystać tę sposobność do uczenia się i rozwijania, aby móc stać się lepszymi ludźmi. Moim zdaniem z tej lekcji można wyciągnąć kilka ważnych wniosków.

Po pierwsze, nie nabierać się na internetowe kłamstwa

Nagranie, które narobiło tyle szumu, ewidentnie zmanipulowano, żeby przedstawić Jego Świątobliwość w złym świetle. Pełna wersja, którą upubliczniono przed dwoma miesiącami, nie ma podtekstów, uwypuklonych montażem. Tysiące osób wyrobiło sobie zdanie, nie znając faktycznego kontekstu. W dzisiejszych czasach dezinformacji i cyfrowych fałszywek, trzeba bardzo ostrożnie konsumować treści nawet podsuwane przez renomowane agencje i redakcje.

Po drugie, szanować różnice kulturowe

Wielu potępia Jego Świątobliwość nawet po zapoznaniu się z całym nagraniem. W kulturze tybetańskiej często pokazuje się język, a – mniej już powszechne – zaproszenie do jego „jedzenia” stanowi idiomatyczny wyraz czułości. Nawet dla mnie (Bhutańczyka od zawsze pobierającego nauki od tybetańskich lamów) ta fraza brzmi dziwnie, niemniej fakt, że cudze obyczaje różnią się od naszych, nie czyni ich złymi.

Kiedy jako dwudziestolatek przyjechałem do Wielkiej Brytanii i objąłem kolegę na ulicy, ludzie natychmiast zaczęli na nas dziwnie patrzeć, a on poprosił, żebym zabrał rękę. Tymczasem Bhutańczycy od zawsze spacerują w ten sposób bez żadnych erotycznych podtekstów. Kiedy urodził się mój pierwszy siostrzeniec, wszyscy tak często całowali go w usta, że żartowałem, że wytrą mu wargi. Nikomu przez myśl by nie przeszło, że w tych pieszczotach może być coś seksualnego. Mój tybetański nauczyciel w Indiach, z pewnością nie mając w głowie amorów, cmokał na psa w sposób, który w bhutańskiej wiosce kojarzyłby się wyłącznie z niedwuznaczną propozycją. 

Co kraj, to obyczaj. Chętnie rozprawiamy o wielokulturowości i szacunku dla innych, dziś jednak oceniamy serdeczny gest człowieka o nieposzlakowanej opinii, posługując się kryteriami z innej bajki. Jeśli idiomatyczne sformułowanie Jego Świątobliwości wymaga takiej oceny, należy ona do tybetańskich obrońców praw dziecka, a nie indyjskich purytanów, chińskich komunistów i zachodnich bufonów.

Powinniśmy szanować cudze obyczaje i wystrzegać się pochopnych sądów. W tej sytuacji, moim skromnym zdaniem, obleśne są myśl inkwizytorów, którym wszystko kojarzy się z seksem. Jestem przekonany, że gorszy ich także bhutański folklor oraz fallusy na ścianach naszych domów. Nie tłumaczę kultury nadużyć, apeluję tylko o powściągliwość i zrozumienie dla inności. Jedynymi kryteriami sensownej oceany interakcji są pobudki i skutki. Ta sytuacja niewątpliwie wzięła się z miłości, a dziecko i matka – wnosząc z ich wypowiedzi po całym zajściu – czuli się nie skrzywdzeni, a wyróżnieni i pobłogosławieni.

Po trzecie, myśleć bardziej pozytywnie

Należy myśleć krytycznie i strzec się ślepej wiary. Doradzając nam to przy każdej okazji, Jego Świątobliwość powołuje się na samego Buddę. Nasz świat popada dziś jednak w drugą skrajność: cynizmu i krytykanctwa. Brukowe media żerują na skandalach i sensacjach, nurzając się w tym, co w ludziach najgorsze. Patrzymy na wszystko przez pryzmat własnych projekcji, rozdymamy i redukujemy do swoich rozmiarów. W ten sposób Jego Świątobliwość sam padł ofiarą seksualnych nadużyć kleru, przed którymi wielokrotnie przestrzegał.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że ludzie nie potrafią dziś uwierzyć, iż można być dobrym, szlachetnych i kryształowo uczciwym człowiekiem. Jasne, nie nabierajmy się na szarlatanów, nie tracąc przecież wiary w przyrodzoną dobroć, czystą miłość i bezinteresowność. Nie wszystkie pocałunki, nawet obcych, są wyrazem pożądliwości i nie każde „ssanie” ma charakter seksualny. Czy ta sytuacja wywoływałaby takie same skojarzenia, gdyby chłopiec był wnuczkiem Jego Świątobliwości? Życie Dalajlamy – poddane najbardziej krytycznemu osądowi – uosabia czystość. Dla własnego dobra musimy zrozumieć, że prawdziwa, bezinteresowna miłość – także wobec nieznajomych – jest jak najbardziej możliwa. Choć większość najwyraźniej tak to sobie dzisiaj wyobraża, nie wszyscy są motywowani nienawiścią albo chęcią odbycia stosunku płciowego.

Drugim przykładem cynizmu są reakcje na przeprosiny, opublikowane przez biuro Jego Świątobliwości. Ewidentnie wielu uznało je za „przyznanie się do winy”, żądając w dodatku głośniejszego pokajania. W świecie opętanym indywidualizmem i prawami jednostki trudno sobie wyobrazić, że przeprosić może osoba najzupełniej niewinna. W tradycji mahajany, do której należy Jego Świątobliwość, nie ma w tym jednak nic niezwykłego. Jedna z najsłynniejszych praktyk Bodhisattwy, tonglen, polega na braniu na siebie całego cierpienia i negatywności wszystkich czujących istot. Przeprosiny nie są wyrazem przyznania się, lecz wzięcia na siebie winy w celu rozwiązania problemu. Naprawdę są na świecie ludzie, których stać na taką odwagę i współczucie, a nam będzie się żyło o wiele lepiej, jeśli przyjmiemy to do wiadomości.

Po czwarte, być bardziej wrażliwym

Jest jeszcze jedna ważna lekcja, którą odebrać powinni przede wszystkim nasi nauczyciele i przywódcy. Pochodzi od Śantidewy, mojego ukochanego buddyjskiego mistrza, którego ciągle cytuje Jego Świątobliwość.

„Zawsze uważnie obserwuj i pytaj,
Aby mimowolnie nie odebrać komuś wiary”.

Rozbawiony, przepełniony czystą miłością, którą chciał okazać indyjskiemu chłopcu, sędziwy Dalajlama mógł na chwilę zapomnieć, że należy przestrzegać zasad politycznej poprawności. Całkiem możliwe, że poświęcając cały czas praktyce duchowej i nauczaniu, nie śledzi najnowszych trendów i nawet nie wie, co dziś wypada. Zważywszy na to, jak wielką i ważną jest postacią, mamy prawo ubolewać, że otoczenie Jego Świątobliwości nie spisało się lepiej, odrabiając lekcję z międzynarodowych tabu i fobii.

Warto to zrobić w czasach smartfonów i kultury unieważniania, zwłaszcza gdy – będąc nauczycielem – chce się postępować niekonwencjonalnie albo manifestować tak zwaną szaloną mądrość.

Oby ta fala wzmożenia poniosła przesłanie mądrości i współczucia Jego Świątobliwości jeszcze dalej i wyżej.

 

15 kwietnia 2023

 

Karma Phuncog jest szanowanym nauczycielem buddyjskim z Bhutanu.

 

Za Tibet.net