He Shuqing: List do roku numer 2011

Powiedz, roczku, mamy powody do dumy? Nasz PKB wskoczył na drugie miejsce na świecie, są szanse, że chińska gospodarka będzie równie skuteczna w dostarczaniu gotówki. Żadne pociągi nie jeżdżą tak dużo i szybko. Wystawa światowa w Szanghaju okazała się oszałamiającym sukcesem. „Rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze wyobrażenia”, oświadczył dyrektor. „Igrzyska azjatyckie w Guangzhou były najwspanialszą imprezą sportową, jaką widziałem – to też boss. – Macie tu olimpijski potencjał”. Zachodni eksperci do znudzenia powtarzają, że Chiny i „nowa Azja” zajmą swoje odwieczne pierwsze miejsce, utracone na moment w XIX wieku.

Jest się czym martwić? Na całym świecie spada dochód na głowę. Zakup chleba powszedniego może za chwilę zacząć rujnować całe rodziny. Miliony wyciągają ręce do pomocy społecznej, lecz sięgnąć udaje się ledwie ułamkowi. Progi ani drgną, podatki od nieruchomości galopują. Mleko w proszku jest zatrute. Ryż nawet koło ryżu nie leżał. Żywność kipi chemią, jako jagnięcinę sprzedają kaczki. Sproszkowane perły to najzwyklejsze muszle, a ludzie jeszcze gorsi. Nie ma mowy o robieniu interesów bez koneksji. Łatwo zgadnąć, co trzeba zrobić, żeby dostać pracę. Nadgodziny to reguła. Samoloty nigdy nie przylatują o czasie. Stolica jest królową korków, na które jedynym lekarstwem są restrykcje i ograniczenia w ruchu pojazdów. Już nie tylko w metropoliach, ale na każdym zadupiu.

Mamy powody do furii? Wciąż na rozkaz władz lokalnych wyburza się ludziom domy. Inżynierowie fetują sukcesy, póki ich dzieło nie rozsypie się w proch. Petentów zamyka się w nielegalnych więzieniach. Za każdą katastrofę przeprosić półgębkiem. Korporacyjne podrzynanie gardeł nazwać „zdrową rywalizacją”, zostawiając całą resztę właściwym departamentom. Stypendyści nie otrzymają pieniędzy, nie oddawszy „honorowo” krwi. Wyrzynają syberyjskie ptaki wędrowne. Trzysta dolców za łabędzia, sto dwadzieścia za dziką gęś.

A może do rezygnacji? Młody zdolny nie ma połowy szansy na sukces młodego z bogatych. Cnotliwa może tylko pomarzyć o forsie zarobionej na dobrze zainwestowanej dupie. Sto osiemdziesiąt jeden dolarów rocznie na głowę: chiński próg ubóstwa – obiad, paczka fajek, flaszka wina dla tych, co mają. Staruszek podniesiony z chodnika charczy: „Proszę się nie bać, to nie oszustwo”. Młodzi gniewni fundują otoczeniu piekło w antyjapońskim szaleństwie. Uliczni sprzedawcy dostali kopa w dupę w imię urody miasta. Prawo moralne w książkach, wzorce w telewizorze, a pył narodowy w płucach. Zwierzęta zagrożone wyginięciem mieszkają w rondelkach. Odetchnąć – pomarzyć.

Bądź rozpaczy? Chorzy psychicznie i mający społeczeństwu za złe mordują dzieci w naszych przedszkolach i żłobkach. Nie ma końca trzęsieniom ziemi, katastrofom samolotowym, powodziom i suszom. W kopalniach giniemy tak często, że nikt nie fatyguje się nawet zapisywaniem imion zmarłych. Skorumpowanych urzędników wykopują częściej niż piłkę na boisku. Filmiki w internecie oswajają z gołymi babami i tłumaczą, gdzie wędrują rezerwy budżetowe. Rączka rączkę. Chcecie nowego, ale co to nowe, zmienicie społeczeństwo, ale czym ono jest?

Warto nas tu hodować? Miliony blogerów przelepiają cudze posty. Jeszcze więcej rzuca się do działania w zupełnie nieswojej sprawie. Na igrzyskach czy wystawie kłębiły się tłumy wolontariuszy, zmieniając szanghajską ulicę w morze białych chryzantem lub przypominając nauczycielom o ich uczniach. Prosty człowiek spieszy z pomocą innym. Najprostsze gesty – uśmiech, uścisk, żart, dzień dobry i dobra noc – kryją w sobie bezmiar miłości.

Mamy nadzieję? Nikt nie chce być ostatnim źdźbłem trawy pod obcasem zabójcy. Możemy sklejać się w społeczeństwo obywatelskie. Na własne oczy widzieliśmy, jak nasza wspólna siła postawiła na nogi ten wynędzniały kraj. Ledwie pamiętamy, co nam przyświeca, nie żeby przetrwać, ale nie dać zgasić światła płonącego w naszej społeczności. Na liczniku nie gniew i wyrzuty sumienia, tylko radość, szacunek, wsparcie. Może to jeszcze nie wiara, ale już przekonanie. Mieszkańcy tej planety zasługują na naszą dobroć.

1 stycznia 2011

 

 

Autor jest redaktorem naczelnym popularnego tygodnika z Guangzhou.