Śledczy: Jaśminowa rewolucja – kto to zaplanował?
Więzień: Nie wiem, nie ja.
Śledczy: To ciekawe, czemu donieśli akurat na was, podali adres i treść wpisu, w którym wzywaliście do zgromadzeń. Mamy powody sądzić, że właśnie tak było.
Śledczy: Jaśminowa rewolucja – kto to zaplanował?
Więzień: Nie wiem, nie ja.
Śledczy: To ciekawe, czemu donieśli akurat na was, podali adres i treść wpisu, w którym wzywaliście do zgromadzeń. Mamy powody sądzić, że właśnie tak było.
Rząd w Delhi poinformował o starciu z żołnierzami chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w Tałangu, w stanie Arunaćal Pradeś, oskarżając stronę chińską o napaść i „próbę zmiany status quo”.
Życie Dalajlamy dobiegało końca, a nie udało mu się ziścić marzenia o powrocie do Tybetu. Rząd Chin wciąż trzymał jego ojczyznę w żelaznym uścisku; zrozpaczeni Tybetańczycy nie mogli wiele na to poradzić.
Departament Pracy Frontu Jedności – organ Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin odpowiedzialny miedzy innymi za podporządkowanie grup wyznaniowych i mniejszości etnicznych – opublikował państwowe „Przepisy administracyjne dla personelu religijnego”, które nazwał „kluczem do sinizacji” religii.
Do Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych
Raz: rośnie liczba samospaleń w Tybecie i obszar, na którym się ich dokonuje; bardzo poważna jest sytuacja w Xinjiangu, gdzie raz po raz dochodzi do aktów przemocy. Na terenach zamieszkiwanych przez Tybetańczyków i Ujgurów postawiono w stan gotowości niezliczonych policjantów i wzniesiono liczne fortyfikacje. Wygląda to jak wojna. Nawet w Mongolii Wewnętrznej, gdzie zawsze było stosunkowo spokojnie, doszło w zeszłym roku do protestów. Wszystko to świadczy dobitnie o poważnych niedostatkach obecnej polityki wobec narodowości. Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych powinno zbadać faktyczną sytuację na tych terenach oraz poddać się samokrytyce i zrewidować politykę wobec narodowości.
Mało kto tak dobrze jak ja rozumie położenie pana Chena Guangchenga, niewidomego obrońcy praw człowieka, który najpierw szukał schronienia w ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Pekinie, a potem ją opuścił. Niezależnie od tego, czy postanowił zostać w Chinach, czy też z nich wyjechać, podjął jednocześnie i słuszną, i złą decyzję. Znam to na pamięć.
W ramach kampanii „przywracania chińskiego charakteru” buddyjskim świątyniom i posągom w Chinach właściwych, władze kazały wyburzyć kolejny kompleks – Fuyun w prowincji Shanxi.
Prezydencki dekret mający ograniczyć korzystanie z aplikacji mobilnej WeChat, która od 20 września nie będzie dostępna na platformie dystrybucji cyfrowej App Store, stał się kolejną kością niezgody w coraz gorszych relacjach między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. W przeciwieństwie do większości posunięć administracji Donalda Trumpa ta decyzja powinna jednak dobrze służyć prawom człowieka.