Jeszcze dwadzieścia lat temu mieliśmy bardzo niewiele wybitnych nauczycielek Dharmy. Uważam, że głównie za sprawą braku wykształcenia. Społeczeństwa, w których rozwijał się buddyzm – Na Wschodzie, w Indiach i Tybecie – były bardzo patriarchalne, a więc z zasady odbierały kobietom dostęp do wiedzy i niezależność.
Nie da się osiągnąć i ukazać urzeczywistnienia oraz zrozumienia bez studiowania i niezależności. Nie myślcie, że Bodhisattwowie spadają z nieba i przejawiają się jako kobiety, mężczyźni czy coś innego. Wymaga to mnóstwa ciężkiej pracy: uczenia się, praktykowania, medytowania w odosobnieniu – swobody potrzebnej do doświadczania i osiągania, a kobiety jej zwyczajnie nie miały.
Na szczęście to się zmienia. Kobiety mogą dziś się uczyć, dzięki czemu są coraz lepiej wykształcone i skłonne do rywalizacji.
Choć w wielu buddyjskich traktatach nie ma nic, co dyskryminowałoby albo obrażało kobiety, nie można tego powiedzieć o pismach mahamudry i dzogcienu. Trzeba jednak rozumieć, że prezentują one poglądy uczonych i mistrzów, których kształtowały określone realia społeczne.
W buddyjskich modlitwach roi się od zaklęć „obym nigdy nie odrodził się jako kobieta”. Może to szokować ludzi, którzy myślą o buddyzmie w kategoriach prawdy absolutnej, uniwersalnego współczucia i braku „ja”. Nie rymuje się im to z jawną dyskryminacją, szokując, obrażając i zniechęcając kobiety. Powinniście jednak rozumieć, że to indywidualne, odautorskie perspektywy i interpretacje.
Nigdy nie pozwoliłam, by mi w czymś przeszkadzały. Chodziłam do nauczycieli, zwłaszcza ojca, i narzekałam: „Jak wszystkie te rzeczy, które wypisywano o kobietach, mają się do tego, czego nauczałeś wczoraj? Czy to nie oczywista sprzeczność?”
Na co Rinpocze odpowiadał, że Dharma to przede wszystkim pogląd. Że trzeba sprawdzać, myśleć, analizować, doświadczyć, przetrawić i na koniec samodzielnie zdecydować, a nie zdawać się na to, co ktoś powiedział. Te rady były dla mnie bardzo ważne. Dziś takie kwiatki częściej mnie bawią, niż złoszczą. Wiem, że to indywidualne opinie, nie słowa Buddy.
Khandro Rinpocze (rocznik 1967 – córka i spadkobierczyni Minling Triczena, jednego z najważniejszych hierarchów i głowy szkoły njingma na wychodźstwie, uznana przez Szesnastego Karmapę za tulku, czyli inkarnowaną nauczycielkę – jest opatką klasztoru Mindroling i jedną z najsłynniejszych współczesnych mistrzyń buddyzmu tybetańskiego.