Oser: Dwie historie – w prezencie

Szóstego lipca 2015 roku – a wedle naszego kalendarza, piątego dnia piątego miesiąca – przypadają urodziny Jego Świątobliwości. Z tej okazji chciałabym ofiarować mu w prezencie dwie historie, które ludzie opowiadają sobie w Tybecie.

Opowieść pierwsza.

Pewien sędziwy mnich, przedostawszy się przez Himalaje do Indii i znalazłszy się przed obliczem Jego Świątobliwości, poprosił o nauki lamrimu. W odpowiedzi usłyszał jednak, że najlepszym nauczycielem „stopniowej ścieżki” jest nie on, a Lama Drub Gjaco, który praktykuje w górskiej jaskini, w odludnym zakątku Amdo. Dalajlama poprosił, żeby go odszukał, odebrał te pouczenia i wrócił do Dharamsali przekazać je Jego Świątobliwości.

Mnich zrobił, co mu kazano, i wróciwszy do Tybetu, znalazł pustelnię, w której Lama Drub Gjaco schronił się jeszcze przed wybuchem rewolucji kulturalnej i medytował w odosobnieniu od czterdziestu lat. Miał ich już sto sześć i choć zrobiło się o nim głośno, nie zamierzał nic zmieniać, dedykując swoje życie potrzebującym.

Poproszony o nauki stopni ścieżki, odrzekł, że choć wkrótce umrze, nie przyjmuje uczniów ani ofiar. Mnich wyjaśnił wtedy, że przysłał go Dalajlama, na co starzec poderwał się i złożył trzy pokłony przed portretem Jego Świątobliwości na ołtarzu. A następnie przez trzy dni przekazywał szczegółowe wyjaśnienia. Dziesięć dni później zmarł z uśmiechem na twarzy.

Mnich, który odebrał od niego pouczenia, sam już jest stary. Wiele razy próbował przedostać się do Indii, ale nie pozwalała na to pogarszająca się sytuacja w Tybecie, jakby nasze problemy sięgnęły najwyższych sfer. Sprawia jednak wrażenie zupełnie spokojnego. Swoim uczniom w bordowych szatach powiedział, że Gjalła Rinpocze dawno odebrał nauki Lamy Druba Gjaco.

I opowieść druga.

Trzej mnisi z Drepungu zostali pojmani przez czerwonoarmistów w 1959 roku, przeżyli więzienie i jako starzy ludzie wrócili na początku lat osiemdziesiątych do swego klasztoru, którego nazwa oznacza „górę białego ryżu”.

Chcieli tylko praktykować naszą religię i ukazywać oraz przekazywać esencję buddyzmu ludziom, którym ją wydarto. Ich marzeniem było przywrócenie Drepungowi świetności, do jakiej powołał go założyciel, Gjalła Rinpocze. Ale następne dwie dekady okazały się męczarnią kolejnych kampanii politycznych, zakłamywania historii, rozpanoszenia grup roboczych, tabunów chińskich i tybetańskich aparatczyków we wszystkich siołach, świątyniach, a nawet mnisich kwaterach.

Kiedy w Drepungu pojawił się trzydziestoletni mnich, który jako nastolatek opuścił rodzinny Kham, żeby studiować kolejne księgi i krok po kroku zbliżać się do Przebudzenia, wiedzieli, że znaleźli właściwego ucznia. Szczególnie podobało się im jego imię – tysiąc lat wcześniej nosił je nieustraszony wojownik, który przyniósł i ponownie rozniecił ogień Dharmy w Khamie, gdzie stłumiła go okrutna nawałnica. Być może przeczuwali, że historia się powtórzy.

Musieli też dostrzec chmury, które znów gromadziły się nad ich ukochanym klasztorem, bo najstarszy i najbardziej schorowany zmarł w 2006 roku, a pozostali dwaj rok później. Następnej wiosny, w roku ziemi i myszy, uzbrojeni po zęby żołdacy wyprowadzili z Drepungu setki mnichów, których wywieziono do odległego więzienia w zaplombowanych wagonach. Nie pozwolono im wrócić do dzisiaj.

„Trzej starzy lamowie musieli wiedzieć o tym zawczasu i dlatego woleli przenieść się do innego świata!”, młodemu mnichowi z Khamu szklą się oczy. Jemu udało się uciec i znaleźć schronienie w klasztorze w Amdo. Buddyjskie przekazy, które otrzymał od swoich mentorów, i imię dawnego bohatera nakładają nań brzemię odpowiedzialności za dalsze propagowanie buddyzmu.

Lama cienno!

 

 

lipiec 2015

 

 

Za High Peaks Pure Earth