Na stronach internetowych sądów ludowych Regionu Autonomicznego oraz tybetańskich prefektur i okręgów nie ma żadnych informacji w języku tybetańskim, przez co wielu nieznających chińskiego Tybetańczyków nie rozumie polityki ani procedur prawnych partii i administracji państwowej.
Ignorowanie języka tybetańskiego przez sądy ludowe różnych szczebli w autonomicznych jednostkach administracyjnych stanowi pogwałcenie postanowień konstytucji, ustawy o regionalnej autonomii etnicznej oraz lokalnych przepisów oświatowych. I sprawia, że wielu Tybetańczyków, którzy nie znają chińskiego, nie rozumie decyzji i komunikatów sądów ludowych ani systemu prawnego i obowiązujących w kraju przepisów, co uniemożliwia korzystanie z należnych praw.
Ustawa o sądach ludowych stanowi, że muszą one posługiwać się lokalnymi językami – w decyzjach, powiadomieniach i innych oficjalnych dokumentach – w autonomicznych regionach mniejszości etnicznych.
Gremialna rezygnacja sądów ludowych w tybetańskich rejonach autonomicznych ze stosowania tamtejszego języka mogłaby wskazywać, że otrzymały one taką dyrektywę od Sądu Najwyższego, ale nie mógłby on przecież nawoływać do jawnego łamania konstytucji. Odrzucamy zatem takie supozycje.
Równie trudno uwierzyć, że Wyższy Sąd Ludowy Tybetańskiego Regionu Autonomicznego oraz pośrednie sądy ludowe wszystkich prefektur autonomicznych nie znają konstytucji kraju ani ustawy o sądach ludowych. I że podobną nieznajomością ustawy o regionalnej autonomii etnicznej dotknięte są lokalne władze administracyjne.
Faktem pozostaje jednak, że wszędzie łamie się wspomniane przepisy, dostarczając na to dowodów rzeczowych w postaci stron internetowych, na których nie ma jednej informacji w języku tybetańskim.
Ponieważ w tej sytuacji trudno samodzielnie rozwiać podejrzenia i wątpliwości, pozwalamy sobie skierować kilka pytań do Najwyższego Sądu Ludowego.
Po pierwsze, czy tybetański – na co mogą wskazywać strony sądów ludowych w tybetańskich rejonach autonomicznych – jest językiem nieużywalnym? Jeśli tak, jaka jest podstawa prawna takiego rozstrzygnięcia? Jeśli nie, dlaczego nie używa się go w sądach ludowych tybetańskich rejonów autonomicznych?
Po drugie, czy zdaniem sądów ludowych w tybetańskich rejonach autonomicznych tamtejszy język może nie istnieć?
Po trzecie wreszcie, czy tybetańscy rolnicy i pasterze, którzy nie znają języka chińskiego, ponoszą winę za nieznajomość przepisów i decyzji sądów ludowych w tybetańskich rejonach autonomicznych? Czy może winne są owe sądy, zaniedbujące swoje obowiązki i nie stosujące się do przepisów, zobowiązujących je do publikowania informacji w języku tybetańskim?
Przed Pośrednim Sądem Ludowym w Juszu stanął właśnie Taszi Łangczuk, którego aresztowano za powiedzenie na głos, iż lokalne władze administracyjne i sądownicze nie posługują się językiem tybetańskim. Rzecz w tym, że na stronach internetowych tamtejszego sądu i rządu nie ma choćby jednej tybetańskiej litery. Zaprzeczając i matacząc, instytucje te stracą tylko szacunek Tybetańczyków.
Najwyższy czas, by Najwyższy Sąd Ludowy sprawdził, jak reagują na to wszystko mieszkańcy tybetańskich rejonów autonomicznych. Nasze serca przepełnia nadzieja, że rządy prawa rozproszą mrok tego kraju.
11 stycznia 2018
Z podpisami 117 tybetańskich intelektualistów z Do-U-Khamu (oraz wielu innych z kraju i zagranicy).