Jestem dziwnie spokojny, że jeśli płynie w was tybetańska krew, podpiszecie się pod tym oburącz.
Raz, mamy nadzieję, że zatwierdzi się standardowy język tybetański. Osiemdziesiąt sześć procent Tybetańczyków uważa, że powinien być nim dialekt lhaski. To klucz do płynnej komunikacji rodaków z różnych regionów.
Zdarzało mi się przegrywać. Prawdę mówiąc, głównie przegrywam. Tyle że tym razem nie mogę się z tym pogodzić, bo ta porażka dotyka wszystkich, którzy widzą sens w tym, co robię.
Sytuacja w Tybecie systematycznie się pogarsza. Kluczowym elementem ataku Chińskiej Republiki Ludowej na tybetańską tożsamość jest ekspresowe zaprowadzanie tak zwanej „edukacji dwujęzycznej”, która podkopuje rodzimą oświatę, służąc promowaniu indoktrynacji i asymilacji. My, niżej podpisani, chcemy dać wyraz najwyższemu zaniepokojeniu z powodu zamykania przez władze chińskie prywatnych tybetańskich szkół.
Władze chińskie kazały zamknąć szkoły przy klasztorach Kirti i Lhamo Kirti w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan. Wszystkich (tysiąc sześciuset) wychowanków przeniesiono do nauczających po chińsku – i programowo sinizujących – szkół z internatem.
„Muszę zabrać głos. Pytam, czy Douyin ma więcej władzy niż państwo i system prawny? Czy Douyin znaczy więcej od rządu? Jak to faktycznie wygląda? Wyjaśniam: państwo – w obowiązujących przepisach i deklarowanej polityce rządu – jednoznacznie gwarantuje nam ochronę kultury i języka.
Władze chińskie kazały zamknąć słynną „średnią szkołę zawodową” Dzigme Gjalcena w Gologu (chiń. Guoluo), „prawdopodobnie ostatnią prywatną tybetańską szkołę w prowincji Qinghai”.
Dhonjo – nauczyciel ze szkoły podstawowej w Merumie, w okręgu Ngaba (chiń. Aba) prowincji Sichuan – „w pierwszych dniach kwietnia został wyrzucony z pracy i jest szykanowany za uczenie dzieci ojczystego języka”.