„Marcowa” propaganda w Czamdo i Pekinie

Władze chińskie dodały oprawę propagandową do szykan i represji, wprowadzanych przed najbardziej newralgicznymi rocznicami we współczesnej historii Tybetu – sześćdziesiątą wybuchu powstania i trzydziestą ogłoszenia stanu wojennego w Lhasie.

W Czamdo (chiń. Changdu), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA) – gdzie władze chińskie od lat prowadzą intensywne kampanie „zaszczepiania lojalności wobec partii”, czyli wymuszania na Tybetańczykach wiernopoddańczych gestów – klasztory mają codziennie odprawiać ceremonie wciągania chińskiej flagi. Jednocześnie podano, że we wszystkich wioskach prefektury stacjonują – w sumie już 1142 – stałe grupy robocze, odpowiadające za edukację patriotyczną mieszkańców.

Tybetańskie rocznice zbiegają się z dorocznymi posiedzeniami Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (OZPL) i głównego organu frontu jedności, Ogólnochińskiej Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej (OLPKK) w Pekinie, podczas których aparatczycy z regionów spotykają się z zagranicznymi dziennikarzami.

Wu Yingjie, sekretarz i najwyższy namiestnik Pekinu w TRA, powiedział im, że Dalajlama „nigdy nie zrobił nic dobrego” dla Tybetańczyków, którzy „kochają nie jego, a zapewniającą dostatek partię komunistyczną”.

Go Khok, szef administracji w Lhasie, oświadczył zaś, że dzięki „stanowczemu zwalczaniu wpływów kliki Dalaja” liczbę wiernych i obrzędów religijnych w stolicy Tybetu udało się „ograniczyć do niespełna dziesięciu procent”. W tym roku głównym zadaniem władz lokalnych będzie „strzeżenie stabilności” przy pomocy – „podwójnie uszczelnionej” – „kraty” (tyb. drłapa; chiń. wangge) dzielnicowej inwigilacji i kontroli.