Niezależne źródła informują, że kontrolowany przez władze chińskie portal społecznościowy i komunikator internetowy WeChat blokuje konta „wpływowych” członków tybetańskiej diaspory.
Paradoksalnie, tybetańscy działacze emigracyjni od lat apelują do rodaków o niekorzystanie z komunikatora WeChat. Chińskie służby skrupulatnie monitorują (i cenzurują) portale internetowe oraz media społecznościowe, a Tybetańczycy są rutynowo zatrzymywani, bici, torturowani i skazywani za poruszanie „drażliwych tematów” i udostępnianie zdjęć Dalajlamy.
Według serwisu Tibet Watch akcja wymierzona jest przede wszystkim w duchownych z największych ośrodków monastycznych na wychodźstwie i służy „przecięciu kanałów komunikacyjnych”, które i tak poważnie zakłóciły pandemiczne blokady w Chinach, Indiach i Nepalu. W tym samym czasie władze lokalne zaczęły prześwietlać krewnych uchodźców.