Dyskryminacja Tybetańczyków w świątyniach Lhasy

Według lokalnych źródeł policja legitymuje wszystkich Tybetańczyków, którzy chcą odwiedzić lhaski Dżokhang, najbardziej czczone sanktuarium Tybetu. „Nie wpuszczają pracowników sektora państwowego, młodzieży szkolnej i emerytów – choć świątynia stoi otworem dla wszystkich chińskich turystów. Ludzie skarżą się, że dziedzictwo naszej kultury jest dziś towarem dla Chińczyków, do którego sami nie mamy żadnego prawa”.

„Chińczycy mają za nic nasze uczucia. Palą i śmiecą nawet w świątyniach”.

Według rządowych mediów po zniesieniu pandemicznych restrykcji w pierwszej połowie roku Tybet – który „najlepiej radzi sobie z wychodzeniem z kryzysu w branży turystycznej” – odwiedziło 8,3 miliona osób. W czerwcu liczba przyjezdnych była o 37 procent wyższa niż przed rokiem.

W Lhasie 19 sierpnia rozpoczęły się obchody święta Szoton, które kończy doroczne sześciotygodniowe „letnie odosobnienie” w klasztorach buddyjskich. Zawsze ściąga ono tysiące wiernych, ale teraz władze lokalne z dnia na dzień ograniczyły liczbę Tybetańczyków wpuszczanych do świątyń, tłumacząc to „zagrożeniem COVID-19”. W tym samym czasie do miasta „ściągają bez żadnych przeszkód tysiące chińskich turystów i robotników”.

Jednym z tradycyjnych elementów Szotonu są występy tybetańskich trup operowych, które zostały nagle odwołane i „zastąpione wystawą chińskich zdjęć propagandowych”.

Wielu tybetańskich pielgrzymów „nie dopuszczono” nawet do gigantycznej thangki Buddy, pokazywanej wiernym raz do roku w klasztorze Drepung. „Dali pierwszeństwo chińskim turystom, którzy wszędzie się panoszą, podczas gdy nas ciągle legitymują i zawracają”.