Mieszkańcy Mato (chiń. Maduo) w prefekturze Golog (chiń. Guoluo) prowincji Qinghai obawiają się, że ich domom i klasztorom, podnoszonym z ruin po trzęsieniu ziemi, odebrany zostanie tybetański charakter.
Trzęsienie nawiedziło Mato 22 maja. Według lokalnych źródeł zginęło co najmniej dwadzieścia osób; władze chińskie natychmiast wprowadziły blokadę informacyjną, oficjalnie mówiąc tylko o lekko rannych.
W lipcu przystąpiono do odbudowy, którą rozpoczęto od wyburzania klasztorów i domów. Tybetańczyków przeniesiono do „tymczasowych blaszanych baraków”. „Rzecz w tym, że burzyli także budynki, które w ogóle nie ucierpiały podczas trzęsienia – mówi mieszkaniec regionu. – W ich miejsce, z nikim tego nie konsultując, stawiają konstrukcje ze stalowymi szkieletami. Ludzie boją się, że zrobią tu drugie Chiny”.
Na pierwszy ogień poszedł klasztor Lungkja. Tybetańczycy skarżą się, że nie wiedzą, czy w ogóle zostanie odbudowany.
Według innego informatora „szkody były duże, ale nie ma powodu wyburzać wszystkiego”. Władze „obiecują, że nowe konstrukcje wytrzymają następnie trzęsienie, ale najwyraźniej po prostu robią na tym dobry interes”.
Tybetańczycy obawiają się, że wznoszone budynki „nie będą miały w sobie nic tybetańskiego”. Władze tradycyjnie grożą surowymi karami za upublicznianie informacji, zdjęć i filmów, powołując się na „względy bezpieczeństwa”.