Jestem z Amczoku. To takie łąki na południowym brzegu Sangczu w prowincji Gansu. Kilka lat temu ludzie zaczęli gadać, że będą nad nami fruwać samoloty. Ścisnęło mi się serce, ale nic nie mówiłem, bo myślałem, że to tylko takie ględzenie.
Lata i miesiące mijały w mgnieniu oka – i naprawdę zaczęło się dziać. Powiadomili nas w lokalnej gazecie, akurat skończyłem studia. Już nie myślałem, że to tylko głupie gadanie.
Klamka zapadła. Pierwszego maja byłem w domu. Przejechał samochód – z kadrami, lekarzami, nauczycielami itd. Wręczali powiadomienie każdej rodzinie. Mówili, że to oficjalny dokument i że zaczynają od jutra. Ostrzegli, że wystawiają straże i kazali przegonić dzieci. Ludzie musieli im podpisać to awizo.
I tak już wkrótce będą latać nad nami samoloty. Sąsiedzi mówią, że „po zbudowaniu pasa zburzą nasze domy i zbudują nowe, bo stare nie ustoją przy lotnisku”. Sto procent, nie pogadasz. Po nowym lotnisku wezmą się za nowe miasto.
lipiec 2011 roku