Według lokalnych źródeł władze chińskie wprowadziły w Lhasie nadzwyczajne „środki bezpieczeństwa” z okazji tygodniowych obchodów Losaru, Nowego Roku tybetańskiego kalendarza królewskiego (przypadającego tym razem 21 lutego).
Rok wcześniej pretekstem do ogłoszenia restrykcji – przeciąganych do końca pełnego „drażliwych” rocznic marca – był COVID. Mieszkańcy miasta informują, że teraz szykany wprowadzano pod hasłem „wymogów bezpieczeństwa”.
Na ulicach patrolowanych przez uzbrojonych policjantów instaluje się nowe kamery. Funkcjonariusze rewidują przypadkowych przechodniów, szczególną uwagę poświęcając zawartości telefonów komórkowych. Policjanci sprawdzają sklepy i restauracje pod hasłem „kampanii niesienia pomocy”. „Najbardziej nękają przyjezdnych z innych regionów Tybetu”. „Wydali zakaz drukowania czegokolwiek bez specjalnego zezwolenia”. Pojawiły się doniesienia o „wyrywkowym przeszukiwaniu mieszkań”.
W połowie lutego władze ogłosiły, że otworzą dla pielgrzymów Norbulingkę, letni pałac Dalajlamów, po raz pierwszy wprowadzając wymóg legitymowania i spisywania danych wszystkich odwiedzających.
Według tybetańskich uchodźców z Indii, którzy dzwonili z noworocznymi życzeniami do najbliższych, krewni „proszą, żeby się teraz z nimi nie kontaktować”.