Pekin odrzuca „oszczerstwa” wobec internatów w „Xizangu”

Rządowe chińskie media – a ściślej: ich obcojęzyczne redakcje – publikują kolejne dementi w sprawie stanowiska Komitetu Praw Ekonomicznych, Socjalnych i Kulturalnych Organizacji Narodów Zjednoczonych, który skrytykował Pekin za „drastyczne ograniczanie możliwości korzystania z prawa do uczestniczenia w życiu kulturalnym, w tym prawa do nauczania języków, historii i kultury mniejszości” między innymi poprzez „przymusowe” wysyłanie tybetańskich dzieci do kolonialnych szkół z internatem.

Chińska machina propagandowa kwestionuje zasadność zarzutów, wskazując, że eksperci ONZ powoływali się na raporty „separatystycznych” organizacji protybetańskich – takich jak stanowiska Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka systematycznie przedstawiane Radzie Praw Człowieka ONZ – oraz grup „finansowanych przez rząd USA” (czyli otrzymujących dotacje od amerykańskiej fundacji National Endowment for Democracy). Zdaniem Pekinu – który nazywa już Tybet wyłącznie „Xizangiem” – była to „woda na młyn wrogich sił” i „produkowana przemysłowo kalka kłamstw” o prześladowaniu Ujgurów w Turkiestanie Wschodnim (Xinjiang).

Pekin chce, żeby świat informował o Tybecie „odpowiedzialnie”, ale nie wpuszcza tam zagranicznych dziennikarzy. Według Foreign Correspondents’ Club of China w 2022 roku żaden z nich nie uzyskał zgody na odwiedzenie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.

Internaty – do których zdaniem ekspertów w ostatnich latach skierowano przymusowo milion tybetańskich dzieci – mają odpowiadać lokalnym „potrzebom i warunkom geograficznym”. Chińskie media na wiele sposobów porównują wielkość Tybetu z powierzchnią państw europejskich, chwalą się wysokością państwowych dotacji oraz „tradycyjnymi” potrawami w stołówkach, konsekwentnie przemilczają jednak liczbę dzieci zabranych z domów i pozbawionych kontaktu z rodzimą kulturą. Informacje o zamykaniu małych szkół i placówek prywatnych oraz usuwaniu języka tybetańskiego z programów nauczania całkowicie ignorują, stwierdzając tylko, że Stany Zjednoczone, Kanada czy Australia swego czasu traktowały „mniejszości” znacznie gorzej.