Obywatele sieci: Zakaz używania tybetańskiego w mediach społecznościowych

„Muszę zabrać głos. Pytam, czy Douyin ma więcej władzy niż państwo i system prawny? Czy Douyin znaczy więcej od rządu? Jak to faktycznie wygląda? Wyjaśniam: państwo – w obowiązujących przepisach i deklarowanej polityce rządu – jednoznacznie gwarantuje nam ochronę kultury i języka.

Dlaczego więc Douyin uniemożliwia posługiwanie się tybetańskim, naszym ojczystym językiem? To fundamentalne pytanie, na które trzeba odpowiedzieć. Zadaniem państwa jest dbać o język obywateli. Tylko jak mamy to robić? Siedzieć po wioskach i mówić tam do siebie po tybetańsku? Za pośrednictwem władz lokalnych i rozmaitych organów państwo zainwestowało ogromne pieniądze w uregulowanie i promocję handlu elektronicznego. Czy te struktury nie powinny znaczyć więcej niż Douyin? Z jakiego powodu prywatna firma zakazuje używania języka tybetańskiego? Czyż wszystkie nacje nie są równe? Skoro tak, czemu nasza nie może posługiwać się swoim językiem?

Władze lokalne i właściwe organy muszą zająć się tym w terenie. Ogromnymi nakładami stworzono ramy dla prowadzenia handlu elektronicznego i transmisji online. Wielu z nas nie zna chińskiego, musimy więc mówić po tybetańsku. Rząd Chin głosi, że chroni i promuje nasz język i kulturę. Czy widzimisię Douyin znaczy więcej?

Apeluję do państwa o pochylenie się nad tą kwestią, ponieważ jego głównym celem jest poprawa warunków bytowych obywateli. Dlaczego szykanuje się nasz język? Jeśli nie cofną zakazu, zbierzemy pieniądze i podejmiemy kroki prawne przeciwko Douyin, nie oglądając się na państwo. Proszę władze o zajęcie się to sprawą, gdyż uniemożliwiają nam zarabianie na chleb elektronicznym handlem i usługami. Czemu ma służyć ten zakaz? Domagam się jasnej odpowiedzi na to pytanie”.

***

„Jestem prostym tybetańskim lekarzem, ale nikt nigdy nie zakwestionował moich kompetencji zawodowych. Mam wielu pacjentów, którzy wcześniej leczyli się na własną rękę, głównie przy pomocy środków przeciwbólowych. Po takich kuracjach szukają teraz pomocy u mnie, najczęściej za pośrednictwem internetu. Zakaz posługiwania się tybetańskim sprawia, że muszę mówić do nich po chińsku, a wielu starszych i niewykształconych ludzi (koczowników i chłopów) nie zna tego języka, więc nic nie rozumie. Udzielanie takich porad nie ma sensu, więc dałem sobie z tym spokój”.

***

„Handluję na różnych platformach od pięciu lat, transmitujemy na żywo do 19 godzin dziennie. Oczywiście nie robię tego sam, audycje prowadzi sześć osób, a zatrudniam ponad pięćdziesiąt. Kupujemy hurtem w Chinach i sprzedajemy Tybetańczykom po konkurencyjnych cenach. Podstawowym narzędziem naszej pracy jest internet, a największą przeszkodę stanowi blokada języka tybetańskiego, przez którą 80 procent potencjalnych klientów nie rozumie, co oferujemy. Restrykcje doprowadzą nas do ruiny”.

***

„Jako mnich zajmuję się głównie Dharmą i nie prowadzę wielu transmisji, uważam jednak, że duchowni powinni korzystać z internetu, na przykład czytać wiersze i prowadzić dyskusje filozoficzne. Gdybyśmy mieli platformy do posługiwania się dialektami z Amdo, U-Cangu i Khamu oraz chińskim, tybetańskim i angielskim, moglibyśmy wykorzystywać technologię do krzewienia wiedzy i promowania kultury. Niestety, decydenci z Douyin pozwalają nam tylko na komunikowanie się po chińsku. Dotyczy to nawet cudzoziemców, którzy nie mogą używać angielskiego w transmisjach na żywo. Na wielu platformach uczy się jednak tego języka po chińsku. Dlaczego nie po tybetańsku? My mnisi, chcielibyśmy móc zapraszać gesze i uczonych z Khamu, Amdo i U-Cangu, prosić o nauki, prowadzić dyskusje bez konieczności jeżdżenia po całym kraju. Wymiana idei jest bardzo ważna, niestety nie pozwala się nam na to”.

 

 

 

Douyin – rodzimy odpowiednik eksportowego chińskiego serwisu TikTok – działa od 2016 roku i ma 700 milinów użytkowników, stanowiąc źródło utrzymania dla wielu Tybetańczyków (handlowców, marketerów, pracowników socjalnych, lekarzy, influencerów itd.). Chińskie serwisy internetowe – bez wątpienia w odpowiedzi na apele przewodniczącego Xi Jinpinga o sinizację grup etnicznych – uniemożliwiają posługiwanie się językiem tybetańskim, blokując wpisy, filmy itd., od 2022 roku. Posty osób, które protestują przeciwko dyskryminacji, są szybko usuwane przez cenzorów, a konta autorów – zamykane.

Za Tybetańskim Centrum Praw Człowieka i Demokracji (TCHRD)