Biuro Informacji Rady Państwa Chińskiej Republiki Ludowej wprowadziło nowy element do powielanych mechanicznie „białych ksiąg” o Tybecie, który bije po oczach już w tytule: „Prawa człowieka w Xizangu w nowej epoce”.
Obsesyjnie powtarzany „Xizang” – 231 razy na kilku stronach – dowodzi determinacji Pekinu w wymazywaniu z globalnego leksykonu odpowiedników słowa „Tybet”, ale też świadczy o rosnącym lęku okupanta, który 27 maja 2025 roku uczcił tą publikacją 66. rocznicę zaprowadzenia „reformy demokratycznej i obalenia feudalizmu”, czyli „milowego kroku w dziejach ludzkości i praw człowieka”.
Tradycyjny brak argumentów dowodzi, że rząd Chin wciąż nie rozumie albo nie chce rozumieć idei praw człowieka. Jedyne dane, jakie pomieszczono w nowej białej księdze, dotyczą infrastruktury transportowej, która nie gwarantuje Tybetańczykom nawet korzyści ekonomicznych, o prawach człowieka nie wspominając. Niepokojów społeczności międzynarodowej nie rozwieje też ciągłe powtarzanie zaklęć o „strzeżeniu narodowej jedności” i „zwalczaniu sił separatystycznych”.
Biała księga daje za to wyobrażenie o głównych wyznacznikach chińskiej polityki wobec religii, języka, oświaty i kultury w Tybecie, powielając propagandową narrację „niekwestionowanego tytułu” do rozpoznawania nowych wcieleń tybetańskich mistrzów buddyjskich, w tym Jego Świątobliwości Dalajlamy. Wszystkie te „wysiłki na rzecz zapewnienia zgodności z chińskimi realiami i wymogami społeczeństwa socjalistycznego” oraz przywoływanymi raz po raz „przepisami prawa” nie pozostawiają żadnych złudzeń co do charakteru relacji między buddyzmem tybetańskim a ichnim państwem.
Nie odnosząc się właściwie do praw człowieka i jego standardów, autorzy białej księgi skupiają się na powtarzaniu słowa „Xizang”, co wpisuje się w starą strategię okrawania Tybetu z jego trzema tradycyjnymi dzielnicami do części centralnej i zachodniej. Hasło do zmiany polityki językowej rzucił 14 sierpnia 2023 roku akademik z partyjnego Departamentu Pracy Frontu Jedności, apelując po międzynarodowej konferencji tybetologicznej o zastąpienie zagranicznych odpowiedników słowa Tybetu „terminem, który będzie odzwierciedlał stanowisko Chin”. Jak widać, Pekin pełną parą wymazuje „niepożądane skojarzenia” pierwowzoru.
Kolonialne nazewnictwo – zauważa profesor Cering Siakja – podszyte jest lękiem przed konotacjami słowa Tybet, które na świecie kojarzy się z odrębnym krajem, a nie chińskim regionem. Pekin nie poprzestał na kontekście politycznym, zaczynając narzucać Xizang także instytucjom edukacyjnym i kulturalnym. W marcu 2025 temu dyktatowi podporządkował się rząd Bhutanu, zapowiadając występy zespołu artystycznego z „Autonomicznego Regionu Xizang”, który do tej pory nosił nazwę „Tybetańskiego Regionu Autonomicznego”. Podobne zachowanie muzeów we Francji i Wielkiej Brytanii wywołało falę krytyki, protestów i obaw. Część instytucji wycofała się ze służalczych gestów, niektóre ugięły się jednak pod presją Pekinu.
Mniej ostentacyjne od wymazywania Tybetu z oficjalnych dokumentów oraz krajowych i międzynarodowych platform jest forsowanie Xizangu w mediach społecznościowych, których użytkownicy często nie zdają sobie sprawy z politycznego kontekstu tych zabiegów. Ich siła i zasięg są niezwykle groźne, mogąc kształtować percepcję Tybetu nowych pokoleń.
Brak treści i jakichkolwiek przesłanek poprawy przestrzegania praw człowieka w Tybecie wskazują, że jedynym celem opublikowania białej księgi było uporczywe powtarzanie słowa Xizang. Psychologia społeczna nazywa ten mechanizm efektem czystej ekspozycji albo zasadą znajomości.
Wpychając Xizang do rozmów, artykułów i przede wszystkim oficjalnych dokumentów, Pekin chce, żeby świat myślał i pamiętał o Tybecie tak, jak jest na rękę Chinom. Różnorodne polityczne i niepolityczne środki, po które sięga, by osiągnąć swój cel, wskazują, że nie dba o czas i koszty. Ale też dowodzą, że za sprawą braku legitymacji i tytułu Tybet pozostaje dla Chin kluczowym problemem i piętą achillesową.
Tenzin Czimi jest dyrektorem publicznej Telewizji Tybetańskiej w Dharamsali.