Protesty przeciwko „przemysłowemu” jarca gumbu

Tybetańczycy protestują przeciwko maczużnikom z „chińskich fabryk”, sprzedawanym jako „organiczna” jarca gumbu (dosłownie „latem trawa, zimą robak”) z „wysokogórskiego Tybetu”.

Endemiczne dla Wyżyny Tybetańskiej grzyby gąsienicowe (chiń. chong cao, łac. Cordyceps sinensis), którym tradycyjna medycyna chińska przypisuje cudowne właściwości, stanowią główne źródło gotówki w wielu wiejskich regionach Tybetu. O dostęp do grzyborodnych stoków wybuchały konflikty, a nawet krwawe walki, oszuści okradali zbieraczy, rodzice błagali o zwalnianie dzieci ze szkół do pomocy w „żniwach”, władze ścigały maczużnikowych łapówkarzy i karały za udział w protestach zakazem zbierania, wybuchała panika, gdy informowano o nieurodzaju albo skażeniu jarcy arszenikiem.

W tym roku Tybetańczyków bulwersuje wysyp „przemysłowych” maczużników z „chińskich fabryk”, które sprzedawane są w internecie i reklamowane jako „autentyki z Tybetu”. Według lokalnych źródeł „ludzie boją się, że oszuści zniszczą rynek, i wołają o zjednoczenie się w obliczu chińskiego zagrożenia”.

Tybetańscy internauci piszą, że „Chińczycy, którzy z reguły używają nicków Taszi albo Dolma, sprzedają sztuczne grzyby jako jarcę z Juszu i Nagczu. Niczym się to nie różni od zawieszenia owczej głowy na straganie, na którym handlują psim mięsem! Pootwierali wielkie fabryki w Xiningu i Guangdongu. Nie wolno im sprzedawać tych produktów jako prawdziwego jarca gumbu! Musimy żądać od władz ogłoszenia surowego zakazu”. Pojawiają się też posty z Tybetańczykami protestującymi pod bramami „wytwórni” z transparentami z napisami „Nie niszczcie rynku tybetańskiej jarcy!”. Wielu skarży się na bezczynność policji i przymykanie oka na handel „podróbkami jarcy”.