Władze chińskie zatrzymały najbliższe krewne i odebrały Tybetańczykom prochy Tulku Tenzina Delka, popularnego nauczyciela buddyjskiego i działacza społecznego, który 12 lipca zmarł w więzieniu, w Chengdu, spędziwszy za kratami trzynaście lat.
Zwłoki Tulku spalono na terenie zakładu karnego wbrew woli najbliższych, którzy domagali się ich wydania i przeprowadzenia tradycyjnych uroczystości pogrzebowych. Po kremacji, w której wzięła udział grupa krewnych i uczniów, komendantura przekazała prochy Tybetańczykom.
Następnego ranka, 17 lipca policjanci z Lithangu (chiń. Litang) w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan – rodzinnych stron Tulku Tenzina Delka – zatrzymali jego siostrzenicę Nimę Lhamo i siostrę Dolkar Lhamo, która domagała się przeprowadzenia oficjalnego dochodzenia w sprawie zgonu, wskazując na liczne nieprawidłowości i sprzeczne oświadczenia urzędników. Inni świadkowie kremacji mówili o poczerniałych paznokciach i wargach zmarłego, sugerując możliwość otrucia, co musiało skłonić władze do opublikowania oficjalnego stanowiska, wedle którego Tenzin Delek zmarł na atak serca, ponieważ „wielokrotnie odmawiał poddania się badaniom i przyjmowania lekarstw”. Zatrzymane kobiety przewieziono prawdopodobnie z Chengdu do oddalonego o czterysta kilometrów Lithangu. Nie wiadomo, gdzie są przetrzymywane i co się im zarzuca.
Czterech uczniów, którzy wieźli prochy do klasztoru Tulku Tenzina Delka w Njagczu (chiń. Yajiang), zatrzymało się w miasteczku Dziagsamka (chiń. Luding). Nocą do ich pokoju wtargnęła grupa i odebrała im naczynie z prochami zmarłego. Według tybetańskich źródeł aparatczycy mieli grozić, że wrzucą je do pobliskiej rzeki.