Podczas obchodów dwudziestolecia intronizacji Gjalcena Norbu – „chińskiego Panczena”, mianowanego przez Pekin po uprowadzeniu chłopca wskazanego zgodnie z tradycją buddyjską – przedstawiciele władz zapowiedzieli „certyfikowanie” inkarnowanych lamów, gdyż fałszywi „stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa”.
Wszyscy „żywi buddowie” – huo fo, chińskie niefortunne tłumaczenie tybetańskiego słowa tulku, oznaczającego inkarnowanego lamę, czyli osobę, której duchowe urzeczywistnienie pozwala na świadome odradzanie się dla dobra innych – muszą uzyskać aprobatę władz. Według ostatniego oficjalnego spisu jest ich trzystu pięćdziesięciu ośmiu.
W 2007 roku Pekin przyznał sobie prawo do pełnej kontroli nad procesem poszukiwania, wybierania i kształcenia tybetańskich tulku, elity społeczności monastycznej, złożonej – wedle danych rządowych – ze stu tysięcy duchownych trzech i pół tysiąca klasztorów we wszystkich regionach Tybetu. Przywódcy partii nie ukrywają, że przede wszystkim zależy im na następnym Dalajlamie, choć obecny zapowiada stanowczo, że jeśli problem Tybetu nie zostanie rozwiązany za jego życia, z pewnością nie odrodzi się na terenach kontrolowanych przez Chiny (co oznacza, że tybetańscy buddyści nie uznają groteskowej uzurpacji komunistycznego państwa, którego funkcjonariuszy obowiązuje partyjny dogmat ateizmu).
Zhu Weiqun, przewodniczący Komisji ds. etnicznych i religijnych w Ogólnochińskiej Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej, wyraził zaniepokojenie rosnącą liczbą „fałszywych żywych buddów”, na których coraz częściej snobują się chińscy celebryci. (Tybetańczyków wzburzyły właśnie zdjęcia Zhang Tielina, brytyjskiego aktora chińskiego pochodzenia, który został uznany za tulku i „intronizowany” w Hongkongu przez lokalnego biznesmena, przebierającego się za tybetańskiego lamę i robiącego karierę „duchowego przewodnika”.)
Zhu stwierdził, że rząd „pracuje nad bazą danych legalnych żywych buddów” i może ją z czasem „upublicznić”. „Fałszywi – cytują go rządowe media – wyłudzają pieniądze od wiernych we wschodnich i centralnych Chinach oraz nakłaniają kobiety do uprawiania seksu, a potem wracają do Tybetu, gdzie prowadzą nielegalną działalność separatystyczną”.