Dzigme Guri: Ze śmierci z powrotem do życia

Dopną swego, jeśli zachwieją moją odwagą i determinacją, oddaniem i lojalnością wobec ziomków, pogodą i nadzieją. Miażdżą nas na tysiąc sposobów, strachem i dezorientacją, kłamstwem i zwodzeniem, całą gamą środków – od ogłuszającego wrzasku po przymilny szept, od furii po fałszywe uśmieszki. Są w tym prawdziwymi mistrzami.

Ogłupiają opinię publiczną i wrabiają nas w najcięższe zbrodnie, zmuszając do przyznawania się do rzeczy, których nigdy nie zrobiliśmy. Po drodze wysysają z nas życie, zmieniają w trupy, ścierają na proch. Możecie sobie powiedzieć, że nie są w stanie odebrać wam rozumu ani wewnętrznego przekonania. Ja jednak trzymałem się tylko prawdy, co dało mi siłę, odwagę i wytrwałość, o których sam nie miałem pojęcia. Jestem głęboko przekonany, że na tym właśnie polega moc racji i prawdy.

Moje bezinteresowne oddanie dla rodaków, miłość do ojczyzny i nadzieja na ich dobrą przyszłość są wielkie i niewzruszone niczym góra. Poświęcam życie prawdzie i ślubuję znieść wszystko dla pokoju na świecie, szczęścia narodu oraz wewnętrznego rozwoju. Jeśli zgaśnie płomyk życia, pryśnie jego nić – to mój testament, mój ostatni dech.

 

 

26 listopada 2016

 

 

Rozsyłany przez Tybetańczyków list Dzigmego Guri – mnicha klasztoru Labrang w prowincji Gansu i słynnego więźnia politycznego, hospitalizowanego w grudniu po „warunkowym” zwolnieniu po odbyciu pełnego wyroku pięciu lat pozbawienia wolności.