Tybetańscy nomadzi, którym miejscowi urzędnicy kazali opuścić tradycyjne pastwiska w Darlagu (chiń. Dari), w prefekturze Golog (chiń. Guoluo) prowincji Qinghai, napisali petycję do „szanownych przywódców Chińskiej Republiki Ludowej”.
Koczownicy piszą, że „odbieranie obywatelom pastwisk jest sprzeczne z konstytucją oraz przepisami krajowymi i lokalnymi, pozbawia nas środków utrzymania i uniemożliwia prowadzenie normalnego życia”. Skarżą się, że nie podano im przyczyn podjęcia takiej decyzji i że straszy się ich „zbrojną policją, grzywnami oraz więzieniem”.
Nomadzi tłumaczą, że zarządzenie władz lokalnych „jest sprzeczne z przepisami i obyczajem”, prosząc chińskich przywódców o „stawianie na pierwszym miejscu interesu ludu” i o „rządy prawa”. Jeśli celem państwa jest rzeczywiście „umiarkowany dostatek mas”, koczownikom należy pozwolić na zachowanie stad i „z pomocą nauki rozwijać produkcję masła, sera oraz wełny, a nie wypychać pasterzy do miast, w których są jak jelenie we mgle – bezradni i zagubieni”.
Autorzy petycji „z sierpnia 2017 roku” piszą, że usuwanie stad z łąk jest szkodliwe dla środowiska naturalnego, z czym zgadza się większość chińskich i zagranicznych ekspertów. Jeśli władzom rzeczywiście zależy na środowisku, powinny przede wszystkim zamykać kopanie, które „wysysają siły życiowe z ziemi i wszystkich stworzeń”, oraz faktycznie „zapobiegać pustynnieniu i inwazji gryzoni”. Za degradację łąk i zbyt intensywny wypas winią „chybione decyzje polityczne”.