Niezależne źródła informują o osadzeniu w aresztach domowych rodziców, którzy dziesięć lat temu, 12 marca 2008 roku, stracili dzieci podczas tragicznego trzęsienia ziemi w Sichuanie.
W trzęsieniu ziemi z epicentrum w tybetańskim Lunggu (chiń. Wenchuan), w prefekturze Ngaba (chiń. Aba) zginęło ponad 80 tysięcy osób – w tym tysiące dzieci. Zdaniem wielu „zabiła je korupcja”, ponieważ lokalni aparatczycy przymykali oko na „oszczędności” firm budowlanych, ignorujących normy bezpieczeństwa w szkolnych budynkach (których zawaliło się ponad siedem tysięcy). Z czasem doszły oskarżenia o rozkradanie „zagranicznej pomocy” oraz funduszy na odszkodowania i odbudowę.
Władze prześladowały działaczy – w tym słynnego Ai Weiweia – próbujących sporządzić listę dzieci, które zginęły pod gruzami. Tan Zuoren, domagający się przeprowadzenia śledztwa w sprawie nadużyć, został skazany na pięć lat więzienia. Prawnikom, którzy próbowali pomagać pokrzywdzonym w dochodzeniu odszkodowań, odbierano licencje, a sądy odmawiały zajmowania się tymi sprawami.
„Petenci”, którym pozostało pisanie odwołań i skarg do władz centralnych w Pekinie, skarżą się, że przed dziesiątą rocznicą katastrofy są bezustannie śledzeni i osadzeni w aresztach domowych. „Dla nich liczy się tylko stabilizacja, a pamięć o ofiarach najwyraźniej jej szkodzi – mówi informator Radia Wolna Azja (RFA). – Nie pozwalają nam nawet wspominać”.