„Zamęczony za tybetański hymn” w Kardze

Pema Łangczen z Kardze (chiń. Ganzi) w Sichuanie, zatrzymany przez policję za publiczne odśpiewanie tybetańskiego hymnu w 2016 roku, zmarł, „nie odzyskawszy zdrowia po torturach”.

Młody mężczyzna, wychowujący samotnie troje dzieci, umarł 26 kwietnia w szpitalu w Chengdu, do którego przewieziono go trzy dni wcześniej.

Według lokalnych źródeł Pema Łangczen nie odzyskał zdrowia po dwutygodniowych przesłuchaniach, biciu i torturach, którym poddano go za odśpiewanie tybetańskiego hymnu podczas noworocznych uroczystości w lutym 2016 roku. Nagranie z jego występem zrobiło furorę w tybetańskich mediach społecznościowych. Po zwolnieniu „ciągle chorował i nigdy nie wrócił do siebie”.

Brat Pemy, mnich Palden Trinle, został aresztowany w 2008 roku i spędził w więzieniu siedem lat za skandowanie „niech żyje Dalajlama”. Za „polityczne przestępstwa” rodzinie odebrano wszystkie świadczenia.