Tybetańscy absolwenci szkół wyższych wciąż skarżą się na brak pracy, choć władze chińskie chwalą się wysokim poziomem zatrudnienia.
Pod koniec sierpnia rządowa agencja Xinhua podała, że uczelnie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) opuściła w tym roku „rekordowa liczba absolwentów” – 23616 osób – i że 67 procent znalazło już zatrudnieniu dzięki szesnastu tagom pracy, zorganizowanym przez lokalną administrację.
Na sierpniowych targach w Lhasie 300 pracodawców oferowało 3900 miejsc pracy dla inżynierów, księgowych, urzędników, dziennikarzy itd. Według informatora Radia Wolna Azja (RFA) rekrutację prowadzą Chińczycy, przez co „większość Tybetańczyków jest bez szans na testach” i przegrywa rywalizację o „nieliczne posady” już choćby za sprawą słabszej znajomości mandaryńskiego.
Inny absolwent, informatyk, powiedział RFA, że startował w wielu konkursach, ale nigdy nie zaliczył testu. W końcu założył własny interes i żyje ze sprzedaży biżuterii.
Tybetańskim magistrom „najłatwiej znaleźć pracę w wiejskich szkoła podstawowych”, ponieważ po zmianie przepisów ich nauczyciele „muszą legitymować się wykształceniem wyższym”.