Tybetańczycy skarżą się, że po ukończeniu studiów nie mogą znaleźć pracy w faworyzującym Chińczyków sektorze państwowym.
„W Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA) w 2018 roku na egzamin do służby cywilnej zgłosiło się 40 tysięcy osób – mówi informator Radia Wolna Azja (RFA). – Zdały trzy tysiące”. Do TRA przyjeżdża coraz więcej Chińczyków, którzy szukają tu posad. Większość tybetańskich absolwentów wyższych uczelni „jest bez pracy”.
Według innego źródła w prowincji Qinghai na egzamin zgłosiło niespełna 30 tysięcy osób. „Płace w administracji zaczynają się od 6000 yuanów (około 3420 PLN). Liczba chińskich aplikacji rośnie w oczach”.
Większość Tybetańczyków z wyższym wykształceniem nie ma szans na posadę w korporacji ani prywatnej firmie. Sektor państwowy jest dla nich „absolutnym priorytetem, ale napływ Chińczyków przekreśla szanse na znalezienie zatrudnienia”. Według Tybetańczyków rośnie nie tylko liczba aplikacji, ale i trudność samego – obowiązkowo chińskojęzycznego – egzaminu, „co w oczywisty sposób faworyzuje Hanów”.